To, jak doszło do tego, że ferma w Krąplewicach będzie mogła prowadzić swoją działalność, było jednym z głównych tematów wtorkowego spotkania rolników z powiatu świeckiego. W czasie debaty wyszło na jaw, że spółka zgromadziła komplet dokumentów, pozwalających na chów 12 tysięcy macior. Andrzej Baranowski, dyrektor Wydziału Środowiska i Rolnictwa Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego - przekonany, że stracą na tym rolnicy indywidualni - winą obarczył starostę świeckiego. Przynajmniej takie wrażenie odnieśli rolnicy, którzy zjawili się w remizie w Bukowcu. Z wypowiedzi Baranowskiego wynikało, że Marzena Kempińska nie zrobiła nic, aby zablokować decyzję budowlaną dotyczącą przebudowy fermy.
Starosta absolutnie nie zgadza się z tym zarzutem. - Jak można mieć pretensje o to, że urzędnicy działają zgodnie z prawem? - pyta retorycznie starosta. - Na jakiej podstawie wydział budownictwa miał zakwestionować, wykonane zgodnie z projektem, prace remontowe? Nasze ewentualne obawy nie mają większego znaczenia. Pod względem prawnym wszystko było w jak najlepszym porządku - zaznacza Kempińska.
Nie tak szybko
O fermie trzody chlewnej w Krąplewicach zrobiło się głośno przed dwoma laty, wkrótce po tym jak wykupiła ją amerykańska firma Smithfield Foods. Nowy właściciel miał nadzieję, że uda mu się szybko wprowadzić do chlewni kilkanaście tysięcy macior. Tak się nie stało. Uzyskanie tzw. pozwolenia zintegrowanego zajęło dwa lata. Właściciele fermy musieli udowodnić, że tego typu produkcja nie będzie negatywnie oddziaływała na środowisko. Potrzebowali kilkunastu, różnego rodzaju zaświadczeń. W sprawie musieli się wypowiedzieć m.in. Wdecki Park Krajobrazowy, Sanepid, Wojewódzki Inspektor Weterynarii, Państwowa Inspekcja Pracy. Nikt nie miał zastrzeżeń.
Widzę więcej zalet
Również wójt Jeżewa. W jego ocenie działalność na terenie gminy Smithfield Foods, nie zagraża przyszłości rolników.
- Chcę podkreślić, że do tej pory nie protestowała ani jedna osoba - mówi Mieczysław Pi-kuła. - Przed trzema tygodniami miałem spotkanie z mieszkańcami Bramki, nikt nie próbował dowodzić, że ferma doprowadzi ich do bankructwa. Jest na odwrót. Dzięki niej pracę ma 50 mieszkańców Krąplewic, co przekłada się na spokojny byt około stu rodzin.
Podczas debaty w Bukowcu pojawiła się jeszcze jedna, istotna kwestia dotycząca Krąplewic. Dyrektor Andrzej Baranowski mówił, że inwestycja mogła ruszyć tylko dlatego, że miejscowi rolnicy wydzierżawili amerykańskiej spółce swoje pola, na które ma być wylewana gnojowica. Tym samym, sami strzelili sobie przysłowiowego gola. Wcale tak nie jest. Ferma dysponuje 765 hektarami, z czego 737 dzierżawi, tyle że nie od rolników, a od Agencji Nieruchomości Rolnych. Na propozycję amerykańskiego inwestora przystał tylko jeden rolnik z gminy Jeżewo. Umowa dotyczy zaledwie 8 hektarów. Reszta, czyli 20 ha, to własność spółki.
Jak się dowiedzieliśmy, do podobnej inwestycji przymierzają się Duńczycy, którzy upatrzyli sobie gminę Nowe.
Czy tego typu fermy rzeczywiście zagrażają interesom rolników? Jak powinni zachować się w tej sytuacji urzędnicy? Czekamy na Państwa telefony.
Tekst i fot.