https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy inowrocławskiej "Sodzie" potrzebna jest spalarnia odpadów. Rozmowa z Tomaszem Molendą, prezesem Qemetica Soda Polska

(FI)
Opracowanie:
Tomasz Molenda, prezes Qemetica Soda Polska podkreśla, że spalarnia odpadów działająca na terenie zakładu w Inowrocławiu, to niższe koszty energii i produkcji sody. To także utrzymanie wielu miejsc pracy
Tomasz Molenda, prezes Qemetica Soda Polska podkreśla, że spalarnia odpadów działająca na terenie zakładu w Inowrocławiu, to niższe koszty energii i produkcji sody. To także utrzymanie wielu miejsc pracy Dominik Fijałkowski
Rozmowa z Tomaszem Molendą, prezesem Qemetica Soda Polska. Tematem, budowa spalarni odpadów na terenie zakładu w Inowrocławiu.

Czy zakład w Inowrocławiu przetrwa bez budowy spalarni? Takie głosy pojawiły się podczas ostatnich spotkań z mieszkańcami.

- Nie przetrwa i podjęliśmy decyzję, by zacząć mówić o tym otwarcie, ponieważ każdy dzień, który oddala nas od budowy nowoczesnej instalacji dostarczającej tańszą energię do zakładu to dzień, w którym ucieka nam konkurencja.

Co ma Pan na myśli?

- Zakład w Inowrocławiu produkuje sodę, której mamy nadpodaż na rynku europejskim. Przetrwają najsilniejsi producenci, którzy będą oferować sodę najtaniej. Tymczasem aż w 70 procentach na koszty produkcji wpływ mają koszty energii. Sodowe firmy w Europie są w defensywie. Rok temu największy europejski producent sody - Solvay - zamknął połowę linii produkcyjnych w zakładzie w Hiszpanii. W listopadzie tego roku Tata Chemicals poinformowała o zamknięciu zakładu w Wielkiej Brytanii. Co roku branża sodowa traci w Europie miejsca pracy, a wśród głównych przyczyn są wspomniane koszty energii. Wszyscy producenci sody, podobni do nas, rezygnują z węgla. W przyszłym roku zakład Solvaya w Dombasle we Francji przejdzie ze spalania węgla na całkowite pozyskiwanie energii z odpadów. Transformacja energetyczna to jedyna droga aby utrzymać konkurencyjność produkcji sody. Z węgla producenci rezygnują z jeszcze jednego powodu – klienci, a są to producenci szkła, czy detergentów chcą sody z jak najniższym śladem węglowym. I tak dochodzimy do Inowrocławia, fabryki, która bez dostępu do tańszej energii, jest po prostu zagrożona. Wraz z nią tysiące miejsc pracy. Musimy o tym mówić zanim będzie za późno.

Pojawiają się głosy, że to straszenie z Państwa strony oraz, że zakład w Inowrocławiu mógłby przejść na gaz i biomasę.

- Oczywiście, że mógłby i przejdzie! Miasto prowadzi postępowanie środowiskowe w sprawie konwersji kotła na biomasę, który pozwoli nam na ograniczenie spalania węgla o 100 tysięcy ton i pokryje około 20 procent zapotrzebowania na energię. To niedużo, a inwestycja pochłonie kilkaset milionów złotych. Dlatego istotą budowy bezpieczeństwa ekonomicznego zakładu w Inowrocławiu jest posiadanie różnych, uzupełniających się źródeł energii. Dziś ceny gazu nieco spadły, ale nie wiadomo co będzie za rok, a gaz to paliwo przejściowe polskiej energetyki. Polska jest zależna od importu tego surowca. Jeśli chodzi z kolei o biomasę to jej cena rośnie. Tymczasem odpady to jedyne paliwo, które jako kraj posiadamy w wystarczającej ilości. Kupują je od nas Niemcy, Skandynawowie, bo w tych krajach zrozumiano, że nie nadające się do recyclingu odpady z naszych domów są po prostu paliwem. Zamiast zalegać na wysypiskach albo trafiać do domowych „kominków”  mogą być źródłem tańszej energii i zostać w nowoczesnej spalarni.

Mimo wszystko trudno uwierzyć, że zakład w Inowrocławiu tak po prostu może przestać istnieć

- Mówi się, że zakład jest wpisany w historię Inowrocławia, że wokół niego powstała dzielnica Mątwy, i dlatego właściciel go utrzyma. A ja powtarzam - nikt nie będzie dokładał do nierentownej produkcji. Albo zakład sodowy w Inowrocławiu obniży koszty pozyskiwania energii albo zniknie z sodowej mapy Europy. Cena energii z węgla nie jest zresztą tylko naszym problemem. Firmy z branży nawozowej, stalowej są na skraju przepaści. W tym miesiącu zapowiedziano zwolnienia przeszło tysiąca ludzi. Powód? Ceny energii. Robimy więc wszystko, by zakład w Inowrocławiu przetrwał. Wszystko też jest w rękach prezydenta miasta.

W takim razie, na jakim etapie jest projekt budowy tej instalacji?

- Wszystkie organy pozytywnie zaopiniowały raport środowiskowy. Sanepid, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, Wody Polskie, Urząd Marszałkowski. Brakuje już tylko decyzji środowiskowej, którą wydaje urząd miasta Inowrocław. Prezydent zapowiada, że zrobi to do końca roku. Bardzo na to liczymy, bo tysiące miejsc pracy i przyszłość regionu zależą od tej decyzji. To opóźnienie musimy nadrobić i mamy na to plan.

Co Pana zdaniem zrobi miasto?

- To pytanie do miasta. Widzimy jednak zaangażowanie ratusza i pana prezydenta. Przeprowadziliśmy ostatnio dwa spotkania z reprezentantami różnych środowisk, także niewielkiej grupy zdeklarowanych przeciwników. Prezydent wraz z zespołem biorą w nich udział, co bardzo doceniamy. Miasto nie wypowiada się, to zrozumiałe, bo prowadzi postępowanie w sprawie wydania decyzji środowiskowej. Myślę, że prezydent, inowrocławianin, doskonale zdaje sobie sprawę o jak ogromną stawkę toczy się gra. Powtarzam, wyrwanie gospodarczego serca miasta i regionu, którym jest fabryka sody, byłoby tragedią tysięcy ludzi.

Jakie oczekiwania ma strona społeczna wobec Qemetica?

- Konkretne. Tańsze ciepło do ogrzewania domów. Dlatego zaproponowaliśmy, aby część ciepła z naszej fabryki wprowadzić do systemu miejskiego w bardzo konkurencyjnej cenie. Widać zainteresowanie tą ofertą ze strony ZEC. To szczególnie nas cieszy, bo wreszcie rozmawiamy o konkretach. Jeżeli dostarczymy ciepło w niższych cenach, to poza oczywistymi korzyściami dla części mieszkańców podłączonych do ciepła miejskiego, mamy realną szansę na ograniczenie niskich emisji i na odczuwalną poprawę jakości powietrza.

Niskich emisji boją się uzdrowiska

- Ostatni raport NIK w kwestii jakości powietrza rzeczywiście nie jest korzystny dla Inowrocławia i uzdrowisk. A skąd bierze się smog? Dlaczego niektórzy ludzie palą śmieciami, miałem? Bo tak jest taniej. Jeśli więc dostarczymy tańsze ciepło możemy przyczynić się do poprawy jakości powietrza w mieście. Zwracaliśmy uwagę właścicielom sanatoriów, żeby zamiast zadawać pytania osobom, które przyjeżdżają do naszych uzdrowisk czy przyjechaliby do miasta gdzie jest spalarnia, pytali raczej, czy przyjechaliby do miasta, w którym jakość powietrza poprawi się. A raz jeszcze powtórzę, mniej palenia miałem węglowym w starych piecach, więcej ciepła systemowego dla mieszkańców w niższej cenie, to droga do ograniczenia niskiej emisji. Mówienie, że ktoś zrezygnuje z pobytu w Solankach, bo po drugiej stronie miasta, daleko od strefy uzdrowiskowej, w sercu kompleksu chemicznego działa nowoczesny zakład przetwarzania odpadów jest nieprawdą. Od 100 lat to się nie dzieje. Weźmy przykład Wiesbaden, ogromnego niemieckiego uzdrowiska, jak nasz Inowrocław. Właśnie końca dobiega tam budowa instalacji spalania odpadów na ćwierć miliona ton. Na czyje zlecenie? Miasta, które odbierze ciepło z instalacji. Czy gdyby były jakiekolwiek podejrzenia, że taki zakład może zaszkodzić miastu uzdrowiskowemu powstawałby w nim? Podkreślam raz jeszcze: uruchomienie instalacji jednocześnie może zapoczątkować pozytywne zmiany dla całego Inowrocławia - bo mamy też propozycję współpracy z sanatoriami w zakresie promocji ich oferty. Uzdrowisko i branża chemiczna są siłą ekonomiczną tego miasta zbudowaną wokół naszych zasobów naturalnych. Ostatnie dziesiątki lat ten system działał w równowadze. Nie zniszczmy tego. O to apeluję do prezydenta naszego miasta.

Trwa głosowanie...

Jak często oglądasz telewizję?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska