Przeciwko SM "Zrzeszeni" wystąpili Grażyna i Andrzej Polanowscy, którzy mieszkają w wieżowcu przy ulicy Toruńskiej we Włocławku. To budynek administrowany przez Spółdzielnię Mieszkaniową "Zrzeszeni". Zarząd ten zleciła spółdzielni wspólnota mieszkaniowa.
Mieszkańcy wieżowca co miesiąc w czynszu wnoszą zaliczkę na rzecz centralnego ogrzewania i podgrzania wody. Zaliczka jest co roku rozliczana. Ale mieszkańcy jej do ręki nie otrzymują. Wspólnota mieszkaniowa zdecydowała bowiem o regulowaniu jednorazowej opłaty na fundusz remontowy. I nadpłata powstała z rozliczenia kosztów ogrzewania mieszkań i podgrzania wody do tej pory zasilała ten fundusz. Ponadto koszty remontu są wliczane do comiesięcznego czynszu.
Przeciwko tej praktyce zbuntowało się kilku lokatorów. Grażyna Polanowska po bezskutecznej próbie wyegzekwowania pieniędzy od Spółdzielni Mieszkaniowej "Zrzeszeni" wystąpiła z pozwem do Sądu Rejonowego we Włocławku. Sąd orzekł, że roszczenia mieszkanki wieżowca przy ul. Toruńskiej są zasadne i nakazał spółdzielni oddać nadpłatę wraz z ustawowymi odsetkami. Uznał bowiem, że rozporządzanie pieniędzmi należącymi do właścicieli lokali "jest ingerencją w sferę, do której uprawnień zarząd nie posiada".
Chodziło o 1278 złotych. Tyle bowiem pieniędzy nadpłaciła Grażyna Polanowska wnosząc zaliczki w ostatnich trzech latach. Po wyroku spółdzielnia pieniądze oddała. Ale jednocześnie upomniała się o jednorazową wpłatę na fundusz remontowy w wysokości 1266 złotych. Dlaczego? - Powstało zadłużenie - mówi krótko Krzysztof Osicki, prezes SM "Zrzeszeni".
Pieniądze te Grażyna i Andrzej Polanowscy wpłacili. - To był swego rodzaju szantaż - podkreśla pan Andrzej. - Od uregulowania wpłaty zależało, czy nasze mieszkanie lokatorskie zostanie przekształcone we własnościowe na zasadzie wyodrębnionej własności.
Grażyna i Andrzej Polanowski po raz kolejny więc wystąpili do sądu przeciwko spółdzielni. Włocławski sąd po raz kolejny stanął po stronie mieszkańców - wydał nakaz zapłaty na ich rzecz, ale spółdzielnia też nie daje za wygraną i wniosła sprzeciw. - Uważamy, że mieliśmy prawo obciążyć mieszkańców - mówi prezes Krzysztof Osicki.
Sąd po raz kolejny rozstrzygnie, kto ma rację.