- Jak pan się czuł, gdy dowiedział się pan o listach napisanych przez Pracownię Różnorodności? - Takie pytanie zadał wczoraj na sali sądowej Paulowi Cameronowi, amerykańskiemu psychologowi, jego przedstawiciel prawny. - Poczułem wielkie rozczarowanie - odparł Amerykanin. - Oraz irytację, bo chciałem podejść do moich wykładów uczciwie, naukowo i profesjonalnie.
Rozprawa, jaka zaczęła się wczoraj w toruńskim sądzie, dotyczy ochrony praw osobistych. Amerykanin pozwał Stowarzyszenie Pracownia Różnorodności (SPR). Uważa, że toruńscy działacze naruszyli jego dobre imię. Żąda oficjalnych przeprosin i 30 tys. zł (na cele charytatywne).
Kontrowersyjne prace
Paul Cameron zajmuje się m.in. badaniami nad homoseksualizmem. W latach 80. poprawność jego badań wzbudziła wątpliwości wśród innych psychologów i Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA) wszczęło dochodzenie. W jego rezultacie usunęło Camerona ze swoich szeregów.
Od 2009 roku Amerykanin przyjeżdżał do Polski - zapraszany przez chrześcijańskie organizacje lub koła studenckie, by poprowadzić wykłady na temat praktyk homoseksualnych i zagrożeń, jakie, jego zdaniem, za sobą niosą. Jego wykładom sprzeciwiały się stowarzyszenia walczące o prawa homoseksualistów. Także SPR, którego przedstawiciele w 2012 napisali oficjalny list do rektora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego - gdzie Cameron miał wziąć udział w konferencji naukowej. Torunianie napisali w liście, że Amerykanin jest "fałszywie przedstawiany jako badacz, ekspert i autorytet. Jego występy przyczyniają się do utrwalenia homofobii".
Z kolei w lutym 2013 roku przedstawiciele Pracowni Różnorodności napisali list do prof. Jana Hartmana, przewodniczącego Zespołu do spraw Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Wskazywali w nim na "pseudonaukę uprawianą przez P. Camerona, w tym jego notoryczne fałszerstwa naukowe i konfabulacje tworzone dla poparcia wyników badań".
Będzie ugoda?
Amerykanin twierdzi, że te pisma podważyły wiarygodność jego i jego badań. - To obraza - mówił w toruńskim sądzie.
Przedstawiciele SPR starali się wykazać, że psycholog nie powinien być uznawany za autorytet. - Czy jest pan katolikiem? - pytali w sądzie.
- Jestem chrześcijaninem, a wiara wpływa na moje badania - przyznał w sądzie Amerykanin. - Wpływa na to, jak postrzegam rzeczy i na tematy, jakie podejmuję.
Psycholog przyznał też, że potępili go przedstawiciele APA, a także Kanadyjskiego Towarzystwa Psychologicznego. - Uznali, że dyskryminuję homoseksualistów - mówił. - Nie zgodzili się z moją opinią.
Proces trwa. Na razie obie strony nie wykluczają możliwości ugody.
Czytaj e-wydanie »