Czytam, że Gazownia Lubelska (wchodzi w skład państwowego Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa) zamierza zwalniać pracowników. I wzorem prywatnych koncernów wprowadza tzw. program dobrowolnych odejść. Za zwolnienie się z pracy można dostać nawet 170 tys. zł! Wszystko byłoby w porządku, gdyby gazownicy płacili z własnej kieszeni. Ale nie, to są pieniądze państwowe, więc zwalnianym można odpalić do 50 średnich pensji!
W 2010 roku zysk PGNiG wyniósł 2,5 miliarda, a w 2011 "tylko" 1,6 miliarda. Mimo to jest jeszcze z czego płacić. Żeby doprowadzić do białej gorączki czytelników przypominam, że w czerwcu monopolista PGNiG zażądał podwyżki cen gazu o ok. 10 proc. Bo dolar podrożał... Podobnie rzecz się ma w "naszych" spółkach energetycznych, węglowych, paliwowych i stu innych.
Prawdę mówiąc nie zdziwiłbym się, gdyby zwolnionych gazowników z Lublina przyjęto wkrótce do pracy. Jak kiedyś w górnictwie, a niedawno w Ministerstwie Rolnictwa.
Czytaj e-wydanie »