Nowoczesna wizja włocławskiego dworca, przedstawiona przez nas w sobotę, istnieje naprawdę, choć nie mieści się jeszcze w miejskich planach. Prima-aprilisowym dowcipem była też zapowiedź zorganizowania właśnie na dworcu najbliższej sesji Rady Miasta Włocławka. Sprawa jest jednak bardzo poważna, bowiem stan obiektu, z racji swej funkcji mającego być wizytówką miasta, obraża mieszkańców.
Nie odpuścimy! W ubiegłym roku rozpoczęliśmy batalię o nowy dworzec i będziemy ją toczyć aż do skutku. Mamy pełne poparcie niemal wszystkich lokalnych mediów, wspierają nad portale internetowe. Dość obietnic, dość konkursów będących "sztuką dla sztuki" i barier rzekomo nie do przeskoczenia. Nowe władze dostały od mieszkańców kredyt zaufania, przyszła wiosna. Czas na działanie!
Młodzi architekci pochodzący z Włocławka mają gotowe projekty. Prezentowaliśmy już wizje dworca zwycięzców ogłoszonego w ubiegłej kadencji konkursu. Arch. Grzegorz Andrzejewski: - Głównym akcentem mojej koncepcji jest hala odjazdów, obszerna, ze szkłem i stalową konstrukcją. Hala byłaby dobrze widoczna z sal konferencyjnych, znajdujących się na drugiej kondygnacji.
Arch. Maciej Markowski: - Gdybym miał więcej czasu zaproponowałbym... odtworzenie starego włocławskiego dworca. Byłby on jednak obudowany szkłem i miał zainstalowane światło, sprawiające wrażenie, że nawet w nocy świeci słońce.
Ambicją wielu miast jest posiadanie własnej "ikony". Paryżowi nie wystarczyła wieża Eiffla, ma jeszcze szklaną piramidę w Luwrze. Sydney szczyci się gmachem opery, Londyn kosmicznym wieżowcem Lorda Fostera.
W 1997 roku Frank Gehry swoim Muzeum Guggenheima wykreował nowy wizerunek miasta Bilbao. Zdjęcia gmachu pojawiły się niemal wszędzie, przyciągając turystów i kolejnych inwestorów. Ta właśnie idea przyświecała Jarosławowi Wieczorkiewiczowi, absolwentowi Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej, którego wizję dworca prezentowaliśmy w sobotnim wydaniu "Kujawskiej". Wkrótce wrócimy do sprawy.