W ostatni czwartek żużlowiec spotkał się z torunianami w sprawie nowego kontraktu. Negocjacje trwały kilka godzin. Nie udało się znaleźć porozumienia, ale obie strony umówiły się na kolejne spotkanie w piątek. Nie doszło do niego. Jeszcze w czwartek wieczorek żużlowiec się z nich wykręcił. Dzień później został zaprezentowany jako zawodnik Falubazu Zielona Góra.
Czy przed kolejnym sezonem Ward ma szanse na propozycję z KS Toruń? - Niczego nie można tego wykluczyć, ale niektórzy muszą dojrzeć i zacząć zachowywać się jak dorośli. To całe zamieszanie było niepotrzebne i bezsensowne. Najmocniej rozczarowani byli kibice, ale staram się śledzić ich opinię i widzę, że większość zrozumiała i popiera nasze działania. Podobało mi się postępowanie prezesa Termińskiego, bo to była jego decyzja i to on zdecydował o sposobie, w jaki klub rozwiązał trudną sytuację - podkreśla menedżer "Aniołów".
Od kilku lat bazą Warda był toruński stadion, tu Australijczyk trzymał sporą część swoich motocykli. Teraz musiał opuścić boks i zwolnić warsztat. - Chciałem, żeby to się stało jak najszybciej. To nie jest złośliwość z mojej strony. Ward i ludzie z jego teamu mają inne zdanie na temat ostatnich wydarzeń i nie chciałem, żeby się u nas kręcili w parkingu. Zupełnie niepotrzebnie mogłoby dojść do konfliktów i nieporozumień - wyjaśnia Gajewski.
Gajewski podkreśla, że w niedzielę zostało wiele wyjaśnione z Chrisem Holderem. Menedżer "Aniołów" rozmawiał z Australijcykiem przed meczem ze Stalą Gorzów. - Musiał usłyszeć ode mnie, jakie ja miałem zdanie na ten temat. Wyjaśniliśmy sobie pewne wątpliwości, ta sprawa Warda także jego dotyczyła. Liczę, że rozmowa wpłynęła mobilizująco na niego i teraz udowodni, że wcale nie potrzebuje wsparcia młodszych kolegów, żeby zachować miejsce w składzie. Zupełnie niepotrzebny był jego komentarz na twitterze o niby postępowaniu fair play ze strony Warda - mówi Gajewski.
PGE Ekstraliga/x-news
