- Twoje zawodnicze CV wygląda bardzo skromnie
.
- Trudno, żeby było inaczej. W Chojniczance jestem najmłodszym zawodnikiem.
- Gdzie stawiałeś pierwsze piłkarskie kroki?
- Jestem wychowankiem Patri Buk. To taki niewielki klubik, oddalony 30 km od Poznania. Potem "kształciłem" się w ośrodku w Opalenicy.
- Prawdą jest, że masz za sobą drugoligowy staż?
- Rzeczywiście, reprezentowałem w sezonie 2010/11 drugoligową Polonię Nowy Tomyśl. Rozegrałem 21 spotkań, niestety nie zdobyłem w nich bramki.
- Nie udało się kontynuować kariery w Nowym Tomyślu?
- Powody były dwa. Po pierwsze - klub przeżywał problemy organizacyjne. Z kolei mnie przytrafiła się ciężka kontuzja; złamałem nogę i zerwałerm więzadła w stawie skokowym. Przez kilka miesięcy byłem z dala od futbolu. Gdy wróciłem do treningów zależało mi, żeby gdzieś się ogrywać. Przyjąłem ofertę z czwartoligowej Pogoni Lwówek, walczącej o utrzymanie. Potem uczestniczyłem w testach w Warcie Pznań. W jednej z gier kontrolnych zdobyłem nawet bramkę. Ale "zieloni" nie widzieli mnie w swoim zespole. Pan Dawid Frąckowiak, dyrektor sportowy Chojniczanki, kontaktował się ze mną, kiedy miałem jeszcze gips na nodze. Kolejna oferta ze strony Chojniczankawi bardzo mnie uradowała i bez wahania postanowiłem dołączyć do zespołu.
- Jesteś z tej decyzji zadowolony?
- Nie inaczej; to dobrze zorganizowany klub z bardzo mocną kadrą zawodniczą. Kilku z kolegów ma doświadczenia wyniesione z gry w ekstraklasie. Ale szybko się wkomponowałem, bo od pierwszego dnia nie czułem podziału na młodych i starych.
- Jesteś skrzydłowym, a na tej pozycji panuje olbrzymia konkurencja...
- Klasowych zawodników, rzeczywiście, nie brakuje. Pamiętam jednak wciąż, że jestem młodzieżowcem, najmłodszym w kadrze trenera Kapicy, a od swoich starszych kolegów mogę się wciąż wiele nauczyć. A rywalizacja o miejsce na boisku może mi tylko wyjść na dobre.
- Co jest mocną stroną piłkarza Dawida Juchacza?
- Trudno tak zachwalać swoje atuty. Najlepiej pokazać je na boisku. Wierzę jednak w swoją szybkość i dokładne dośrodkowanie.
- Boczny pomocnik musi mieć porządne zdrowie?
- To oczywiste, że operując w bocznych sektorach boiska trzeba wracać, wspierać kolegów w obronie. Do tego zadania też jestem przygotowany. W końcu, drużyna chce zdobywać punkty, za wygrane są premie.
- Po zakończeniu sezonu planujesz znów wyfrunąć w poszukiwaniu nowego pracodawcy?
- Z Chojniczanką związałem sie na rok. Wierzę, że zdobędziemy w tym sezonie awans, więc po co mi kolejne tułanie się po kraju.
- Na czym opierasz swój optymizm?
- Mamy naprawdę mocny zespól. Uwielbiamy grać ofensywnie, strzelać dużo goli. W ataku w bardzo dobrej dyspozycji już znajduje się Szymon kaźmierowski. Ale wcale nie gorsi są od niego, co pokazał ostatni sparing, Krystian Pieczara, Kacper Tatara, no i najbardziej doświadczony w tym gronie Karol Gregorek. Dlatego patrzę w przyszłość z dużym optymizmem.