Od momentu, gdy "Pomorska" poinformowała o radnych z regionu tucholskiego, którzy solidarnie postanowili obniżyć swoje diety, by ratować zadłużony powiat, nie milkną telefony naszych Czytelników z Inowrocławia.
Jeden z nich powiedział nam: - Ludzie muszą wyżyć za 1500 złotych miesięcznie. Są i tacy, którzy mają jeszcze niższe uposażenia. Tymczasem nasi radni dostają ekstra pieniądze tylko za to, że kilka razy w miesiącu pojawią się na komisjach i sesji. Oni żyją z naszych podatków. Powinni unieść się honorem i wystąpić o obniżenie swoich diet.
Dla przypomnienia podamy, że przewodniczący inowrocławskiej Rady Miejskiej otrzymuje co miesiąc 1987,27 zł, wiceprzewodniczący rady oraz przewodniczący komisji - 1457,33 zł, a szeregowy radny - 927, 39 zł.
Przeczytaj także:PiS nadal chce ciąć diety i pensje w starostwie chojnickim
Zacząć od siebie
Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej Inowrocławia propozycję obniżenia diet o połowę lub o jedna trzecią złożył radny Andrzej Kieraj. - Potem na sali zaległa cisza. Poparł mnie tylko radny Jacek Olech. A ja uważam, że obniżka powinna nastąpić także i ze zwykłej przyzwoitości. Od dawna zwracałem uwagę, że nasze diety są zbyt wysokie - dodaje Kieraj.
Dlaczego Olech poprał Kieraja? - Bo nie jesteśmy zieloną wyspą szczęścia. Niech diety będą niższe o 50 albo o 30 procent. To nie jest w tej chwili ważne. Chodzi o pewną symboliczną postawę z naszej strony. Skoro zwykły inowrocławianin ma problemy, by związać koniec z końcem, to bądźmy razem z nim - skomentował Jacek Olech.
Obaj radni zamierzają nadać sprawie oficjalny bieg. Wpierw ma to być pismo do przewodniczącego rady, potem lista z podpisami popierającymi inicjatywę, a ostatecznie projekt uchwały zmieniającej wysokość diet. - Przynajmniej do końca kadencji - dodał Olech.
Ale wyskoczył...
Podczas sesji o oszczędzaniu miejskiej kasy mówił też radny Grzegorz Kaczmarek z koalicji rządzącej Inowrocławiem. - Zaproponowałem, aby specjalne oświetlenie eksponujące nocą najciekawsze inowrocławskie obiekty świeciło znacznie krócej niż obecnie. Myślę, że to dobra propozycja - usłyszeliśmy od radnego.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Kaczmarka poprosiliśmy o komentarz do stanowiska Andrzeja Kieraja. Uznał, że: - Przedstawiciel lewicy wyskoczył jak Filip z konopi. To zagrywka opozycji, która dobrze wie, że nie przeforsuje takiej inicjatywy.
Rozmawialiśmy też z Magdaleną Waloch. Radna PO czeka na konkrety. - Na razie zostało tylko rzucone hasło. Nie usłyszałam żadnych szczegółów. Nie wiem, o ile mają być obniżone diety, ani w jakim stopniu ta obniżka odbije się na budżecie miasta - zauważyła.
Diety inowrocławskich radnych pochłaniają rocznie ok. 300 tys. zł. Gdyby zmniejszono je o połowę, to zaoszczędzone w ten sposób 150 tys. zł budżetu miasta szacowanego na około 200 mln zł zbytnio nie podreperuje. Dlatego logicznym wydaje się stanowisko radnego Kieraja i Olecha, by spojrzeć na problem "symbolicznie" i pod kątem zwykłej przyzwoitości. Bo w czasach, gdy wszystko drożeje, a pensje zamiast rosnąć są obcinane, byle tylko przetrwać kryzys, taki gest wobec zwykłego Kowalskiego byłby po prostu na miejscu.
Czytaj e-wydanie »