www.pomorska.pl/wloclawek
Więcej informacji z Włocławka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/wloclawek
Zmierzchało, kiedy do redakcji przyszedł starszy pan z niewielką reklamówką w ręku. - Właściciele mieszkania, w których wynajmowałem pokój, kazali mi się wyprowadzić, nie mam dokąd pójść - powiedział. Mężczyzna był ostatnio zameldowny w Witoszynie w gminie Fabianki, ale jak twierdzi nie ma żadnej możliwości powrotu w to miejsce. Zapewniał, że nie może liczyć na pomoc nikogo bliskiego.
Staruszek był trzeźwy, nie wyglądał na chorego, dlatego wydawało się nam, że bez najmniejszego problemu znajdzie się dla niego miejsce w schronisku. Zaalarmowana przez nas straż miejska już po kilku minutach dotarła do redakcji.
- Nie sądzę, żeby siostry przyjęły tego pana - ocenił już w progu Mariusz, jeden ze strażników. - Ostatnio jest z tym duży problem.
Rzeczywiście po kilkunastu minutach strażnicy wrócili, by powiedzieć, że kierowniczka schroniska nie wpuściła bezdomnego. - Kazała nam odwieźć go na dworzec - przyznali mundurowi. Funkcjonariusze twierdzą, że wcale ich ta decyzja nie zdziwiła. - Już nieraz tak było, że krążyliśmy z bezdomnym po mieście, bo nie mieliśmy gdzie go zostawić - opowiadają. - W takim przypadku jeździmy do schroniska, szpitala, na izbę wytrzeźwień. Czasem nie mamy wyjścia i zostawiamy człowieka na dworcu. Co mamy zrobić, kiedy nikt go nie chce przyjąć?
Siostra Danuta, kierowniczka schroniska "Caritas" przy ulicy Karnkowskiego wyjaśnia, że nie przyjęła pana Stefana, bo uznała, że nie ma takiej potrzeby. - Znam tego pana, przebywał u nas wiosną i mimo że ma emeryturę, nie zapłacił za pobyt - tłumaczy. - Byłam pewna, że nawet jeśli odmówię mu noclegu i tak sobie poradzi, bo to sprytny człowiek.
Kierowniczka poleciła strażnikom zawieść staruszka na dworzec, ale zapewniła, że jeśli spotkają go tam po godzinie dziewiętnastej, mogą go przywieść do schroniska. - Nie było go tam wieczorem, więc pewnie wrócił tam, gdzie mieszkał do tej pory- ocenia siostra Danuta.
Siostra uważa, że w tym przypadku postąpiła właściwie, ale przyznaje, że widzi potrzebę dyskusji o problemie bezdomnych. Bo, jak twierdzi nie zawsze strażnicy miejscy postępują z nimi właściwie. Poza tym, jej zdaniem, szpital nie pomaga tak jak trzeba, tym, którzy ze względu na zły stan zdrowia nie mogą trafić do noclegowni. - A przecież my nie możemy przyjmować chorych, nie mamy ani sprzętu do udzielenia im pomocy, ani odpowiedniego personelu - przekonuje kierowniczka.
Maria Ignartowska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie stwierdziła, że ma zbyt małą wiedzę o opisywanym przez nas przypadku, by móc udzielić komentarza. Zapewniła jednak, że we Włocławku bezdomni na pewno mogą liczyć na pomoc.