- Ktoś powinien wreszcie za to odpowiedzieć, bo to co się tu dzieje, nie mieści się w głowie - mówią mieszkańcy. - PKP przysłała nam pismo, w którym sugerowała, że powinniśmy sami zawierać umowy z operatorami.
Już na początku lipca spółdzielnia wyłączyła mieszkańcom ciepłą wodę i windy. Jednak zgrozą powiało dwa dni temu. Mieszkańcy zostali uprzedzeni o tym, że po 15 sierpnia, jeśli sytuacja się nie zmieni, spółdzielnia odetnie mieszkańcom wszystkie media.
A sytuacja jest taka, że PKP (jako właściciel środków trwałych w budynku) wymówiło spółdzielni umowę na zarządzanie nieruchomością ze skutkiem natychmiastowym. Wcześniej PKP chciała, aby spółdzielnia przejęła budynek nieodpłatnie, ale ta zażądała wyremontowania go.
Kto będzie górą?
- Właściwie powinniśmy wyłączyć media od razu po otrzymaniu pisma od PKP - tłumaczy Wojciech Pronobis, prezes zarządu spółdzielni Na Skarpie. - Nie zrobiliśmy tego ze względu na dobro mieszkańców, ale skoro nie mamy już umowy, to takich usług nie powinniśmy świadczyć.
PKP Oddział Zarządzania Nieruchomościami w Bydgoszczy odbija pałeczkę.
- Spółdzielnia nie ma żadnego prawa wyłączać komuś gazu czy prądu - uważa Dominik Furman, dyrektor oddziału. - Takie działanie to próba zastraszania i szantaż. Nie zgadzamy się na takie traktowanie.
Gdzie są nasze pieniądze?
Mieszkańcy chcieliby, żeby władze PKP rozliczyły się z nimi, bo przez kilkadziesiąt lat lokatorzy płacili pieniądze na fundusz eksploatacyjny, który stanowi niemal połowę ich czynszu. - Przecieka dach, na ścianach jest pleśń, a my czujemy się jak mieszkańcy drugiej kategorii - mówi Skępińska. - Przez tyle lat płacimy regularnie czynsz i nic z tego nie mamy.
Mieszkańcy obliczyli, że za oddane w czynszu pieniądze mogliby sami zrobić kapitalny remont budynku i mieszkań. Tyle że dziś nikt nie wie, kto remonty powinien zrobić i kto brał za to przez trzydzieści lat pieniądze.
Odpowiedź na te pytania dadzą najprawdopodobniej działania prokuratury. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez spółdzielnię złożył bowiem poseł Zbigniew Girzyński. Podobne zawiadomienia chce też złożyć spółdzielnia i PKP - obie wzajemnie się oskarżają.
I nstytucje szczerzą na siebie kły: to nie nasze, to wasze, my nie możemy, tak stanowią przepisy. Chodzi jednak o pieniądze. I to sąd powinien rozstrzygnąć, kto pieniądze ma wyłożyć i kto za sytuację odpowiada. Do tego czasu nikt nie może obciążać sporami mieszkańców.