Nastroje poprawiły się wyraźnie. Nie tak bardzo, jak powinny według analizy wskaźników, ale zmianę widać gołym okiem. Nie ma blokad dróg przez politycznych cwaniaków, żerujących na desperacji rolników, bo desperacja wyparowała. Wieś może sprzedać wszystko, co wyprodukuje i to za dobre pieniądze. Nie ma hałaśliwych demonstracji pod Ministerstwem Finansów i Kancelarią Premiera w Warszawie, bo chyba brakuje chętnych. Górnictwo zaczęło produkować milionowe zyski zamiast miliardowych strat. Wskaźnik optymizmu konsumentów, cokolwiek znaczy, sięgnął 88 proc. i jest najwyższy od 1999 roku.
Jeśli jest tak dobrze, a jest, to dlaczego jest tak źle? Nastroje wielu Polaków, jakkolwiek lepsze niż przed rokiem, są nadal podłe. Gnębi bezrobocie, irytują rzesze urzędowych przekrętów, deprymuje dziurawe prawo i kulawe jego stosowanie. Miałkość polityki i niekończący się wysyp miernot politycznych praktycznie zlikwidował zainteresowanie sprawami publicznymi. Patrzcie, jakie problemy mają gwiazdy telewizyjne, zajmujące się publicystyką. Nie mają o czym i z kim rozmawiać. A tych, którzy dopchają się do studia z partyjnego lub etatowego nadania, my nie chcemy słuchać.
Sporo ludzi żyje w Polsce na poziomie lub poniżej minimum, zapewniającego prostą egzystencję biologiczną. Mówiąc prościej, nie mają co do garnka włożyć, w co się ubrać, nie mają czym zapłacić za prąd i węgiel na zimę. Obszary nędzy w Polsce nie są wielkie, ale są i to jest hańba dla nas wszystkich. Niedostatek dodatkowo pogłębia poczucie odrzucenia i gorzkiej bezradności, w jakim tkwią miliony ludzi. Zmiana systemu nastąpiła przy powszechnym poparciu i entuzjazmie, które szybko wyparowały. Każdy czegoś oczekiwał. Wielu, zbyt wielu, jeszcze się niczego nie doczekało. Takie przynajmniej mają poczucie.
Stan nastrojów społecznych jest twardą i trudną materią polityki. Twardą, bo może zdecydować o sukcesie lub klęsce, tak ekipy rządzącej jak kraju. Trudną, ponieważ ich świadoma zmiana wymaga długofalowej, systematycznej strategii działania elit politycznych, władz centralnych i lokalnych, mediów i tzw. środowisk opiniotwórczych, w tym kościoła. W Polsce wielu ludzi czuje się gorzej, niż jest naprawdę. Narzekanie, wyrzekanie, przeklinanie losu jest modne, łatwo popierają je inni, człowiek zgorzkniały czuje się częścią wielkiej grupy podobnie rozczarowanych życiem. To może dawać pewien komfort psychiczny, ale utrudnia rozsądne życie. Traci się radość, która powinna nam towarzyszyć codziennie. Nawet, jeśli nie mamy do niej powodów.
Dlaczego tak źle
Tadeusz Jacewicz
Zaczęło iść naprawdę dobrze. Tegoroczny wzrost gospodarczy może osiągnąć 6 proc. Eksport idzie jak burza, wydajność pracy również. Po wejściu do Unii Europejskiej mieliśmy stać się zwałowiskiem ich żywności i innych, tanich produktów. Stało się odwrotnie. To my sprzedajemy im coraz więcej wędlin, serów, owoców i warzyw, to oni próbują wymusić podwyżkę polskich podatków, żeby zniechęcić swoje firmy do inwestowania w Polsce.