Lidia Grabowska, była gospodyni Nowego Miasta Lubawskiego, odebrała 160 tys. zł odprawy.
Problem w tym, że tego wydatku nie zaplanowano w budżecie. Trudno zrozumieć dlaczego, skoro eks-burmistrz musiała planować odejście na emeryturę.
Nikt nie kwestionuje, że te pieniądze się należały. Razi jednak styl w jakim była burmistrz pożegnała się z wyborcami. Przy okazji tworząc problem swojej następczyni.
- Nie wiadomo skąd jeszcze
wyciągniemy przysłowiowego królika,
gdzie są jakieś niespodzianki zostawione przez poprzedniego burmistrza - zastanawia się Katarzyna Kaniewska, sekretarz magistratu.
- Przed odprawą wyszła przecież sprawa z remontem kładki - przypomina urzędniczka.
- Pani Grabowska najwyraźniej sądziła, że porządzi jeszcze ze trzy kadencje - mówi z ironią Jan Kopiczyński, zastępca przewodniczącego obecnej rady.
Być może ubiegałaby się o ponowny wybór gdyby nie wyrok w sprawie bezprawnego ukrywania dokumentacji Warsztatów Terapii Zajęciowej. Warunkowe umorzenie postępowania przekreśliło jej szanse na reelekcję. W wyborach pożegnała się ze stołkiem bez walki.
- Przeczuwaliśmy, że była burmistrz otrzyma odprawę. Jednak nikt nie przypuszczał, że będzie to tak astronomiczna suma - dziwi się Lilia Karczyńska, radna ubiegłej i obecnej kadencji. - Gdyby przewodniczący wykonał uchwałę rady w sprawie wysłania pani burmistrz na urlop, to z tej sumy
udałoby się zaoszczędzić
przynajmniej trzydzieści tysięcy - przekonuje radna.
- Dla miasta to duży cios. Kasa i tak jest pusta, a potrzeb jest tyle, że mózg staje - komentuje Lilia Karczyńska.
Henryk Kupniewski, Adam Straus i Adam Kopiczyński także nie mogą się nadziwić.
W ich relacjach powraca sprawa świadectwa pracy podpisanego przez Józefa Blanka, zastępcę pani burmistrz i jej podwładnego.
Z pytaniem
jak przepisy regulują tę kwestię
zwróciliśmy się do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Olsztynie.
- Dlaczego pani Grabowska próbowała w sądzie wymusić na TPD, gdzie była zatrudnione przed wyborem na stanowisko burmistrza i udzielono jej bezpłatnego urlopu, rozwiązania umowy o pracę za porozumieniem stron? - pyta Henryk Kupniewski, członek zarządu TPD.
Lidia Grabowska przebywa podobno w sanatorium. Nie znalazła czasu na rozmowę z "Pomorską".
- Jestem na zabiegu - ucina jakąkolwiek dyskusję, gdy już udało nam się dodzwonić.
Do sprawy wrócimy w jednym z najbliższych wydań.