Złotóweczka i trzy jajeczka, czyli tysiąc złotych wychodzi. Taką oferujemy pożyczkę. Okazja tylko na święta. Jedynie dla wybranych - mówi domokrążca. Przedstawiciele firm udzielających pożyczek tzw. chwilówek przed każdymi świętami zbierają żniwo. Ale dopiero teraz wpadli na nowy pomysł.
Nie czekają, aż klient do nich przyjdzie. Idą do niego.
W bydgoskim Fordonie w miniony weekend, od bloku do bloku chodził przedstawiciel jednej z takich firm. Dzwonił po kolei do wszystkich mieszkań.
- Złotóweczka i trzy jajeczka, czyli tysiąc złotych wychodzi - mówił.
Dalej już nie rymował, za to ofertę przedstawiał. - Tylko dziś proponujemy tysiąc złotych szybkiej pożyczki. Oczywiście większe kwoty też jesteśmy w stanie przyznać zainteresowanym. Jeśli zdecyduje się pani od razu i podpiszemy umowę w pani domu, będzie taniej.
Już nie słuchałam, o ile taniej. Niektórzy jednak wysłuchują do końca (albo i nie) i umowę z firmą podpisują. Gdy pan "chodząca pożyczka" odchodzi, klient, już na spokojnie, czyta umowę.
Jak to się może skończyć? Napiszemy w papierowym wydaniu "Pomorskiej" z 1 kwietnia
