Ostatecznie to rolą dziennikarza jest dotarcie do wszystkich możliwych informacji i ich prezentacja. To nie jest problem "czwartej władzy" - jak mówi się o mediach - tylko problem polskich prokuratorów. Wątpię, by dziennikarze włamali się do sejfów wojskowej prokuratury i wykradli akta.
"Pomorska" rozmawia z dziennikarzem "Wprost" o katastrofie Smoleńskiej
W chwili katastrofy Tu-154M poseł Deptuła dzwonił do żony. Krzyczał: "Asia, Asia"
"Witebsk jest na Białorusi?" - kolejne opublikowane materiały po Katastrofie w Smoleńsku
Rzecz w czym innym. Pół roku temu wydarzyła się katastrofa, która w niebywały sposób wpływa na metody sprawowania władzy w Polsce. Co wiemy do tej pory? Na dobrą sprawę - nic. Rozumiem, że obowiązuje tajemnica śledztwa, nie pojmuję natomiast, iż prokuratorzy milczą jak zaklęci. Poza tym idę o zakład, że także w grudniu - jak zapowiada polska prokuratura - nie dowiemy się o najistotniejszych wynikach dochodzenia. Jeśli w Polsce utajnia się banalne dochodzenia w sprawie afery hazardowej, cóż tu mówić o katastrofie, w której zginął prezydent RP? Prokuratorzy załamują ręce, że publikacja "Wprost" dezinformuje opinię publiczną. Ja twierdzę, że to prokuratura dezinformuje Polaków zasłaniając się niezwykle wygodną formułą "dobra śledztwa".
Do dziś skazani jesteśmy na niewiarygodne, podszyte chorymi fobiami teorie Antoniego Macierewicza. Jeśli prokuratura uważa, że tak jest lepiej - to tym bardziej gratuluję dziennikarzom "Wprost".
Udostępnij