https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dobry mecz KPSW Astorii Bydgoszcz w Warszawie z liderem

(as)
Trener Jarosław Zawadka miał wreszcie powody do optymizmu.
Trener Jarosław Zawadka miał wreszcie powody do optymizmu. Fot. Jarosław Pruss
Do ostatnich minut bydgoscy koszykarze dotrzymywali kroku liderowi ze stolicy - AZS Politechnice Warszawskiej. - Popełnialiśmy błędy, ale zespół walczył z sercem. To optymistyczne przed ważnym meczem z AZS Szczecin na naszym boisku - przyznał Jarosław Zawadka, trener KPSW Astorii

Bydgoszczanie jechali do Warszawy po najniższy wymiar kary, bo AZS PW to zdecydowany lider I ligi, który przegrał tylko 4 mecze i żadnego u siebie. - Skazywano nas na pożarcie i zespół chciał pokazać, że może powalczyć z faworytem. Myślę, że chłopakom się to udało - tłumaczy Zawadka.

Przydałby się Karwowski

Jego podopieczni w 1. kwarcie zagrali na znakomitej skuteczności z dystansu. Trafili aż 5 z 10 prób za 3 (3 Laydych) i dzięki temu od stanu 8:9 utrzymywali prowadzenie, które stracili dopiero w końcówce, gdy na boisku pojawił się doświadczony Karwowski. - Wchodził, gdy drużynie nie szło i wszystkim dyrygował. Potrafił tak się ustawić, że zdobywał punkty i był jeszcze faulowany. Po meczu powiedziałem mu, że by się u nas przydał, a on ze śmiechem stwierdził, że chętnie, ale nie stać nas na niego - opowiada szkoleniowiec.

Karwowski zagrał w sumie niespełna 17 minut, trafiając 5/6 z wolnych i 6/7 za 2, dołożył 6 zbiórek i 2 bloki.

Ale w 1. kwarcie to trio Kolowca (9 pkt), Nowakowski (7), Wilczek (7 asyst) trzymał wynik dla AZS PW. W 2. odsłonie po akcji Gliszczyńskiego było jeszcze 24:25, ale potem, gdy wszedł Szopiński, nasi przez 5 minut zatracili skuteczność (3/11 z gry) i popełnili 3 straty z rzędu, a AZS PW odskoczył na 39:29. W końcówce jednak trafiał Gliszczyński (6 pkt), a czwartą "3" Laydych i zrobiło się 43:38.

Gdyby wpadło choć raz...

Potem znów gospodarze kilkakrotnie odskakiwali, nawet na 13 punktów (59:46), ale ambitni goście za każdym razem podganiali wynik, mimo iż słabo trafiali (m.in. 1/10 za 3). - Szkoda, że popełnialiśmy też sporo prostych błędów w obronie, co skrzętnie wykorzystywali bardziej doświadczeni rywale. Na domiar złego niewiele pożytku mieliśmy z Szyttenholma. Przed meczem zgłosił, że boli go noga i nie wszedł w pierwszej "piątce". Miał dobre akcje, ale nie dociągał rzutów, a potem po upadku stłukł kolano i już nie wrócił na parkiet - tłumaczy Zawadka.

W 32. min "Asta" zmniejszyła straty do 65:59 i miała sytuacje na kolejne punkty. Niestety, ani po szybkich penetracjach, ani po rzutach z dystansu piłka nie wpadła do kosza (0/5), mimo, że nasi koszykarze seriami zbierali piłki na atakowanej tablicy (wygrali je 18-9).

Szkoda końcówki

To był kluczowy fragment, który stołeczny zespół przetrwał. Dzięki Karwowskiemu (8 pkt. w 4 kwarcie) i Mokrosowi (8) znów prowadził 10 pkt. W ostatnim fragmencie przebudził się Paul (wszystkie 8 pkt), ale Astoria niwelowała straty tylko do 8 pkt. (75:67), a po trafieniu Bierwagena w 38. min. było 79:69. Niestety, kilka momentów gapiostwa wykorzystał Mokros, który trafił najpierw trzy wolne po faulu Gierszewskiego, a potem zaliczył akcję 2+1, ustalając wynik meczu.

- Szkoda ostatnich 2 minut, bo wynik z przebiegu jest za wysoki. Napsuliśmy trochę krwi warszawskiej drużynie, ale najważniejsze, że po dobrych zawodach zespół odzyskał wiarę w siebie. Po fali krytyki po meczu w Łodzi nie było z tym najlepiej. Teraz jestem optymistą przed sobotnim spotkaniem z AZS Szczecin - kończy Jarosław Zawadka.

Gospodarze byli skuteczniejsi (33/62 z gry przy 27/60 Astorii), przegrali zbiórki 36:39, ale wygrali asysty 26-9 i popełnili mniej strat (12-18).

AZS PW Warszawa - KPSW Astoria Bydgoszcz 85:69 (24:23, 19:15, 20:18, 22:13).
AZS PW: Ponitka 13, Nowakowski 11 (1), 10 zb., 4 as., Kolowca 9, 3 prz., Popiołek 6 (1), Wilczek 2 i 11 as. oraz Karwowski 17, 6 zb., 2 bl., Mokros 13, Pamuła 12, Pełka 2, Solanikow i Mata 0.
KPSW Astoria: Laydych 15 (4), 7 zb., Gliszczyński 12, 3 as., Grzesiński 9 (2), Plebanek 8 (1), 7 zb., Paul 8 oraz Bierwagen 10, Trela 5, 6 zb., Szopiński 2, Szyttenholm, Robak, Gierszewski i Czyżnielewski 0.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

S
Stefan
Karwowski i Zawadka pracowali ze sobą w Słupsku, więc podejrzewam, że były to żarty, z czego obaj, zwłaszcza Karwowski słyną Nie spinałbym się tak z tego powodu...
h
ha, ha
A nie przydałby się? Znają się jak łyse konie, to w żartach mogą sobie pogadać. Się czepiasz...
i
irga
To jest po prostu żenada, żeby trener w taki sposób "padał na kolana" przed zawodnikiem drużyny przeciwnej W jakim świetle stawia wychowanków/zawodników Astorii?!!!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska