A przecież powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w wydanej 11 marca decyzji nakazał właścicielowi ze skutkiem natychmiastowym opróżnić dwa mieszkania - pana Zygmunta mieszkającego na parterze i pani Wandy zajmującej z synem - kaleką bez nogi - lokal na piętrze. A do końca roku jeszcze jedno, które na parterze zajmuje mieszkająca tu od 60 lat pani Anna. Jest jeszcze jedno mieszkanie, o którym w decyzji nie wspomniano słowem, zajmowane przez młodą rodzinę, która sama wyremontowała sobie lokal na parterze.
Jak napisał w decyzji inspektor nadzoru budowlanego - wniesienie odwołania nie wstrzymuje wykonania tej decyzji. Jakże więc właściciel, który kupił ten dom na przetargu od komornika (widziały gały, że brały - z lokatorami) może dziś powiedzieć - to sprawa samorządu, a nie moja?...
Zostawiamy więc jego słowa bez komentarza.
Budynkiem przy ul. Lipowej 6 w Wudzynie, gmina Dobrcz zainteresowaliśmy się jesienią ub.r. To po naszym reportażu pt. "Daleko po wodę, blisko do cmentarza" stanem technicznym tego domu zainteresował się inspektor budowlany. W mieszkaniu pana Zygmunta zastaliśmy zarwany sufit podparty belkami, na poddaszu komin tak krzywy, że w każdej chwili może się zawalić. Dach też w wielu miejscach zarwany i woda leje się do mieszkań. Nie ma też rynien. Dachówki spadają na podwórze, gdzie bawią się dzieci i na głowy wchodzących do domu. Z resztek komina spadają cegły...
W takim stanie jest ten budynek - zabytkowy - od dawna. I od lat nic się tu nie zmienia. Od zawsze mieszkańcy po wodę tego domu chodzą ponad 100 metrów - do hydrantu przy drodze, lub do sąsiadów, jeśli hydrant zamarznie i dobrzy sąsiedzi wiadro wody użyczą... Aż trudno uwierzyć, że można tak mieszkać w XXI wieku. Budynek nadaje się dziś już tylko do rozbiórki. Taką decyzję wydał inspektor budowlany - za zgodą konserwatora zabytków... A gdzie podzieją się mieszkańcy? Do sprawy wrócimy.
ADAM LEWANDOWSKI