https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Dowalić Tuskowi i rozwalić rząd"

Rozmawiał Roman Laudański
Janusz Dębczyński wiceprzewodniczący Zarządu RegionuToruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność”
Janusz Dębczyński wiceprzewodniczący Zarządu RegionuToruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność” Wojciech Alabrudziński
- Po co w demokracji bezpośredniej idea referendum, jeśli klasa polityczna i koalicja nie chcą z tego skorzystać? - pyta Janusz Debczyński, wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność".

- Jaki jest cel sobotniego spotkania "Platformy Oburzonych" w Stoczni Gdańskiej?
- Wśród naszych postulatów jest odbetonowanie sceny politycznej. "Solidarność" od dłuższego czasu zgłasza postulaty ograniczenia do minimum umów śmieciowych, które nie służą ani ludziom, ani gospodarce. Domagamy się wzrostu płacy minimalnej do pięćdziesięciu procent średniej w gospodarce. Projekty konkretnych ustaw złożyliśmy już dawno, a rząd i parlament się nad nimi nie pochyliły. Ciągle mamy wątpliwości i protestujemy przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego dla mężczyzn i kobiet, bo już mamy przykłady osób w starszym wieku, które przed wejściem w okres ochronny są zwalniane przez pracodawców. To jest dla nich tragedia, bo kto ich zatrudni? Wiadomo, że przy tak dużym bezrobociu młody i silny jest pracodawcy potrzebny, a starsi, często wyeksploatowani pracownicy - nie. Na dodatek u nas opieka zdrowotna jest na niższym poziomie niż w innych krajach europejskich. To gdzie starsze osoby znajdą zatrudnienie, nie mówiąc już o siłach do dłuższej pracy?!

Przezc\czytaj także:Strach przed PiS może zniknąć. PO może przestać istnieć

- Premier twierdzi, że waszą intencją jest: "dowalić Tuskowi i obalić rząd".
- Jeżeli nie można dokonać zmian w sposób demokratyczny i parlamentarny, a stronie rządowej nie chce się nawet o naszych postulatach rozmawiać, to trzeba szukać niekonwencjonalnych sposobów. Jeśli zebraliśmy ponad dwa miliony podpisów pod referendum w sprawie wydłużenia czasu pracy, a nikt nie chce o tym rozmawiać, to jest to zamach na demokratyczne metody. Bo po co w demokracji bezpośredniej idea referendum, jeśli klasa polityczna i koalicja nie chcą z tego skorzystać? Jeżeli nastąpią duże protesty społeczne, a "Solidarność" otrzyma poparcie społeczne innych grup, to może dojść do sytuacji, w których poleje się krew, chociaż - zaznaczam - wcale tego nie chcemy. Może ulica wymusi zmiany - samorozwiązanie parlamentu. Są pomysły, żebyśmy zbierali podpisy pod takim projektem. Może dojść do takiej sytuacji jak w Bułgarii, gdzie po protestach ulicznych zostały rozpisane wcześniejsze wybory. Może u nas też tak będzie.

- Naprawdę uważa pan, że ludzie mogą wyjść na ulicę?
- Spotykam się z najróżniejszymi ludźmi, którzy mają już tego wszystkiego dość. Dość tej władzy i ciągłego przerzucania na ludzi kosztów kryzysu lub zasłaniania się nim. Prędzej czy później może to nastąpić. A może nastąpić również niekontrolowany wybuch, ludzie sami wyjdą na ulicę, jak miało to miejsce np. w sprawie ACTA. To będzie niebezpieczne dla ludzi, władzy i naszego kraju.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska