Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dożywocie pani Stefanii. W bydgoskim sądzie nie pamiętają, by w sprawie karnej oskarżoną była 93-letnia kobieta!

Adam Lewandowski [email protected]
- Dobrze mi tu. Mam bliziutko do kościoła, dużo światła i ciepło - mówi pani Stefania.
- Dobrze mi tu. Mam bliziutko do kościoła, dużo światła i ciepło - mówi pani Stefania. Adam Lewandowski
Wyrzucili staruszkę z pokoju jej mamy do spiżarki. Odcięli wodę, prąd, ciepło. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Tylko pani Stefania ma sprawę w sądzie. Karnym.

Bo 19 czerwca około godz. 13 umyślnie zniszczyła dwie doniczki z siewem turków i piwonii oraz telefon komórkowy Hanny P., żony bratanka pani Stefanii.

Dobrze mi tutaj

Pani Stefania siedzi pogodna w fotelu przy oknie w ciepłym mieszkanku w samym centrum Koronowa. Znalazł je dla niej Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. - Musieliśmy naszą podopieczną wyprowadzić z domu Jana P., jej bratanka. Bo odciął wszystkie media. - Dobrze mi tu - mówi pani Stefania. - Mam bliziutko do kościoła, dużo światła i ciepło. Panie palą w piecu i jeść gotują. Tylko krzyczą na mnie, jak bez laski po pokoju chodzę.

Przeczytaj również: Pani Irena z Bydgoszczy od trzech lat jest bezdomna. - Syn mnie domu pozbawił - mówi [wideo]

Powiadają, że starość Panu Bogu nie wyszła. Ale nie dotyczy to 93-letniej pani Stefanii. - W szpitalu nigdy nie byłam - mówi. A po chwili: - Oj, byłam... W zeszłym roku Janek wywiózł mnie do Świecia do psychiatryka. Bo przez okno z pokoju wyszłam, kiedy zamknęli mnie na klucz. Jak nie miałam wyjść, gdy o głodzie długo siedziałam? Jan chciał zrobić ze mnie głupią. Ale lekarze orzekli, że jestem zdrowa psychicznie. Odesłali mnie 5 czerwca z powrotem do niego i do tej jego Hanny. Do domu, w którym się urodziłam. Mama przeżyła w nim 101 lat. Chciała mnie przekazać gospodarkę, ale stara byłam, już bez męża, więc uzgodniliśmy, że przekaże Jankowi, synowi mojego brata. Z dożywociem dla mnie... Janek to był kochany chłopak... Do czasu ożenku z tą młodszą od niego Hanną.

- Szpital w Świeciu zawiadomił nas, że pani Stefania wychodzi i że trzeba ją objąć opieką - wspominają w ośrodku pomocy społecznej w Koronowie. - Dzień później już u niej byliśmy. Pani Stefania miała wtedy u Jana P. pokój po swej mamie, dostęp do wspólnej kuchni. Ale żona tego pana nie pozwalała nam robić posiłków we wspólnej kuchni i wyprowadzać pani Stefanii na spacer nad staw przy domu.

- Pod koniec czerwca zeszłego roku siłą wyrzucili mnie z pokoju mojej mamy - opowiada pani Stefania. - Do pomieszczenia, w którym była kiedyś spiżarnia. Podzielili tak, że była kuchnia i za dyktą toaleta.

- Zimą zimno, u pani Stefanii siedzieliśmy w kurtkach - wspominają opiekunki z pomocy społecznej. - Kaloryfery były, ale ciepło nigdy.

Czytaj też: Bezdomny Pan Zenon z Grudziądza: Moim marzeniem jest ciepły kąt [zdjęcia]

Ośrodek pomocy społecznej próbował rozmawiać z Janem P. By dotrzeć do aktu notarialnego i dowiedzieć się o przysługującym pani Stefanii dożywociu. W księgach wieczystych jest taki zapis, ale o formie dożywocia można dowiedzieć się tylko z aktu notarialnego.

- Jan P. odsyłał nas do swego mecenasa. I nadal nic o dożywociu nie wiemy - mówią w ośrodku pomocy.

Dobry był. Kiedyś

- To był naprawdę dobry chłopak - opowiada pani Janina z Łabiszyna, bratanica pani Stefanii. - On się w tym domu pod Koronowem urodził. Jak dostał od babci tę gospodarkę, to gospodarzyła nadal ciocia Stefania. Opierała go, gotowała dla niego. Pełna zgoda była. Jak się ożenił z Hanną - jakby zło w niego weszło. Żal mi cioci Stefanii, bo to, co z nią robią, woła o pomstę do nieba. Próbowałam rozmawiać z Janem, prosić, by nie krzywdził cioci. Ale on nie słucha. Gdyby jego śp. ojciec zobaczył, jak Janek traktuje jego siostrę, to by go przeklnął. Szczęście, że ciocia wyprowadziła się od niego. Dzięki temu mogłam ją odwiedzić.

Apogeum konfliktu nastąpiło w ostatnich miesiącach. Mecenas Jana P. już w czerwcu zawiadomił panią Stefanię, że 15 września odłączona zostanie od instalacji wodnokanalizacyjnej, elektrycznej oraz centralnego ogrzewania. I przypomniał o tym pisemnie w lipcu.

Zakład gospodarki komunalnej w Koronowie wykonał podłączenie wody i kanalizacji. - Problem był z prądem - opowiadają w MGOPS. - Bo Enea nie chciała zrobić podlicznika bez zgody właściciela domu. Czyli Jana P. Zgoda Enei przyszła, kiedy już wyprowadziliśmy panią Stefanię. Problem był też z ciepłem. Bo w tej dawnej spiżarni nie ma komina i wentylacji. Pani Stefania już we wrześniu przez kilka dni była bez wody i prądu. Po interwencji Jan P. przesunął termin zamknięcia mediów do 1 listopada. 4 listopada pojechaliśmy samochodem ciężarowym po rzeczy pani Stefanii. Hanna P. nie otworzyła bramy. Tłumaczyła, że jej mąż wyjechał i drugiego pilota do bramy nie ma. W mieszkaniu pani Stefanii było ciemno. Wezwaliśmy policję. Nic to nie dało. Bo i tak nie wjechaliśmy samochodem na podwórze. Nosiliśmy meble do drogi, przez furtkę, przyświecając sobie latarkami i telefonami komórkowymi. Dzień później zabraliśmy panią Stefanię. Resztę mebli przewieźliśmy kilka dni temu. Już za jasnego. Ale znowu przez furtkę. Tym razem pilot od bramy się ponoć popsuł.

Rozmawiać nie chce

Byłem przed domem Jana P. Nikt nie otworzył. Spotkałem go w miniony wtorek w bydgoskim sądzie, w którym pani Stefania miała odpowiadać za zniszczone kwiatki i telefon żony Jana P. On sam rozmawiać nie chciał. Odesłał do mecenasa.

- To prawda, że zwaliłam te donice - mówi pani Stefania. - Hanna zastawiła moje schody dziewięcioma donicami tak, że z trudem szło drzwi otworzyć i wyjść z mieszkania. Byłam z miotłą, więc zwaliłam dwie donice. A tam stała z telefonem Hanna i robiła mi zdjęcia. Mówiłam, że nie chcę zdjęć, ale ona nie usłuchała. Miotłą walnęłam i telefon wypadł jej z ręki. Wezwała policję. Mają swoje schody, więc niech tam stawiają swoje kwiatki.

Mecenas pani Stefanii zwrócił sądowi uwagę, że sprawa ma dwie strony medalu: ośrodek pomocy społecznej w Koronowie złożył w bydgoskiej prokuraturze wniosek o ściganie Hanny i Jana P. - za znęcanie się nad panią Stefanią. Drugi. Bo pierwszy zakończył się odmową wszczęcia śledztwa.

Następna rozprawa w bydgoskim sądzie o kwiatki i telefon Hanny P. będzie w styczniu. Do tematu wrócimy.

(PS. Imiona i inicjały nazwisk niektórych bohaterów zostały zmienione.)

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska