Do tego groźnego wypadku przy pracy doszło wcześnie rano, o godzinie 4.45, we wtorek 27 października. Motorniczy cofał tramwaj. Prawdopodobnie nie upewnił się, czy nikt nie stoi za pojazdem. Wjechał w kolegę i dosłownie docisnął go do bramy. Potrzebna była pomoc PSP i wezwanie pogotowia ratunkowego.
Prezes MZK: "Błędy po obu stronach"
-Dziś cieszymy się, że poszkodowany pracownik ucierpiał zdecydowanie lżej niż wstępnie ocenili to strażacy i ratownicy. Skończyło się na złamaniu ręki. To, oczywiście, też jest bolesny skutek, ale zdecydowanie innego kalibru niż wielonarządowe obrażenia (taki był pierwszy meldunek i tak też raportuje PIP-przyp.red). Mamy nadzieje, że po chorobowym i rehabilitacji pracownik wróci do swoich obowiązków zawodowych. Taka jest nasza wola i jego deklaracja - mówi Paweł Maniszewski, prezes MZK w Grudziądzu.
W ocenie pracodawcy, do wypadku w grudziądzkiej zajezdni tramwajowej doszło wskutek błędów ludzkich. -Zawinili obaj pracownicy. Motorniczy niebezpiecznie cofając, a pokrzywdzony pracownik znajdując się w miejscu, w którym wtedy go być nie powinno - mówi prezes MZK. - Pokrzywdzony to mężczyzna w średnim wieku, z doświadczeniem zawodowym. Teraz jednak najważniejsze, by możliwie szybko wrócił do sprawności i pracy.
Wypadek zgłoszono PIP. Inspekcja pracy prowadzi w związku z tym standardowe postępowanie wyjaśniające okoliczności i przyczyny zdarzenia. Także po to, by jak zawsze podkreśla Okręgowy Inspektorat Pracy w Bydgoszczy, uniknąć podobnych wypadków w przyszłości. PIP zbada też na pewno, jak wyglądał nadzór nad pracą motorniczego i poszkodowanego przez niego kolegi tamtego październikowego poranka.
Trzy groźne poparzenia w pracy
W październiku PIP w woj. kujawsko-pomorskim zgłoszono 16 wypadków przy pracy, w tym cztery śmiertelne, sześć poważnych i jeden zbiorowy. Skutkiem aż trzech wypadków były poparzenia. Co się konkretnie wydarzyło?
Polecamy
Jedno z poparzeń miało miejsce w przedsiębiorstwie farmaceutycznym "Prolab" w Paterku koło Nakła nad Notecią. Do wypadku doszło 6 października. Uległa mu pracownica, która przenosiła ręcznie litrowy pojemnik z gorąca wodą. Nagle potknęła się i oblała. Poparzyła sobie przede wszystkim twarz, ale klatkę piersiową. Sprawę bada PIP.
Do kolejnego poparzenia pracownika doszło w Grudziądzu, 15 października, w jednym z tutejszych zakładów przetwórstwa odpadów metalowych. "Podczas cięcia palnikiem gazowym elementów stalowych doszło do upadku butli z gazem technicznym. Doszło do rozszczelnienia instalacji i następnie zapłonu paliwa. Poszkodowany doznał poparzenia termicznego twarzy" - podaje w raporcie PIP.
Trzecie poparzenie miało miejsce w kopalni surowców mineralnych w Nowym Kobrzyńcu, w powiecie rypińskim. Do tego wypadku doszło 16 października. Tak jego przebieg opisuje inspekcja pracy: "Podczas dokonywania oględzin kondensatora do kompensacji mocy biernej transformatora
w stacji doszło do pojawienia się łuku elektrycznego. Stojący w pobliżu poszkodowany doznał poparzenia termicznego ciała".
Polecamy
Ten niebezpieczny wypadek, identycznie jak inne zgłoszone w październiku, dokładnie badany będzie przez PIP. Natomiast wypadki śmiertelne równolegle są przedmiotem postępowań prowadzonych przez policję, pod nadzorem prokuratury. Tak wyjaśnić trzeba m.in. tragedię, do której doszło w Starym Brześciu.
Upadek z 12 metrów. Bez szans na przeżycie...
Stary Brześć to niewielka miejscowość w gminie Brześć Kujawski, w powiecie włocławskim. Do dramatu przy pracy doszło tutaj 23 października, około godziny 15.20.
"Wypadkowi uległ pracownik firmy budowlanej we Włocławku. Poszkodowany wykonywał prace dekarskie na dachu budynku mieszkalnego, wielorodzinnego. W ich trakcie spadł z wysokości około 12 metrów na ziemię. W wyniku doznanych urazów zmarł na miejscu" - raportuje PIP. To na razie wstępny meldunek. Przyczyny tragedii wyjaśniają obok PIP policjanci.
