Spotkanie przedstawicieli ratusza, bydgoskich drogowców i przedstawicieli GDDKiA trwało blisko trzy godziny. Niestety, prezydentowi nie pomogli nawet taksówkarze, którzy w trakcie spotkania zrobili dwie rundy wokół Starego Rynku. Przez blisko kwadrans, przejeżdżając m.in. pod oknami pokoju, w którym trwały rozmowy, klaksonami dawali wyraz swojego poparcia budowie drogi ekspresowej S5 przez miasto.
Zdania nie zmienili
Tomasz Rudnicki, zastępca szefa GDDKiA, zapytany o efekty rozmowy z prezydentem powiedział: - Dowiedzieliśmy się tylko, że w sprawie przebiegu drogi mieszkańcy Bydgoszczy są podzieleni, a na Wyszyńskiego jest miejsce dla trzech pasów ruchu w każdą stronę. Pozostałe argumenty miasta były nam dobrze znane. Mimo to nasze stanowisko pozostaje bez mian i rekomendacji budowy obwodnicy nie zmienimy - zadeklarował.
To oznacza, że wszystko w rękach Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Formalnie już tylko on - wydając decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji - może uznać, że ze względów środowiskowych lepsza będzie budowa przejścia przez miasto. Na podjęcie decyzji ma około 60 dni. Jego przedstawiciele zakładają jednak skrócenie formalności do absolutnego minimum - 30 dni.
To była ostatnia szansa
Dezaprobaty z takiego biegu wydarzeń nie krył Konstanty Dombrowicz. Dla prezydenta Bydgoszczy spotkanie z przedstawicielami GDDKiA było ostatnią szansą na przekonanie ich do poprowadzenia "piątki" przez miasto.
- W takiej sytuacji będziemy musieli zastanowić się nad sensem innych inwestycji w mieście. Pod znakiem zapytania stanie na przykład budowa ulicy Nowoogińskiego, która miała być częścią układu dojazdowego do trasy. Pozostaje też pytanie, jak mieszkańcy Fordonu czy Śródmieścia będą mogli dojechać do obwodnicy? Niestety, nasze pytanie pozostało bez odpowiedzi i wygląda na to, że budowę wszystkich dróg dojazdowych do "piątki" będziemy musieli sfinansować z własnej kieszeni - mówi prezydent.
Tymczasem procedura poprzedzająca budowę S5 dobiega końca. Po wydaniu decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji ruszą prace projektowe trasy. Potem drogowcy wystąpią o pozwolenie na budowę i ogłoszą przetargi na budowę. Jeśli nie będzie kłopotów, to pierwsze roboty będą mogły ruszyć już w przyszłym roku.