Gdy kilka miesięcy temu w podtoruńskim Ostaszewie zaczęły, jedna po drugiej, powstawać japońskie firmy z branży elektronicznej, wydawało się, że mieszkańcy okolicznych gmin "złapali Pana Boga za nogi". W regionie, gdzie stopa bezrobocia przekraczała 20 proc. nagle pojawiło się ponad tysiąc miejsc pracy. Nic dziwnego, że chętnych do montowania ciekłokrystalicznych monitorów nie brakowało.
Bez trzeciej zmiany
Początkowo w Sharpie praca szła na trzy zmiany. Dziś w nocy już nikt nie pracuje. Dyrekcja tłumaczy, że redukcja trzeciej zmiany spowodowana jest przesłankami technologicznymi.
- Nie ma już nocnej zmiany, bo Sharp nie może znaleźć chętnych do pracy - mówi jednak Sławomir Borkowski, przewodniczący "Solidarności". - Po dwóch nieudanych próbach udało nam się powołać w zakładzie związki zawodowe. Nasi poprzednicy, którzy próbowali wcześniej założyć związek byli zastraszani przez część kadry kierowniczej. Zrezygnowali. My organizowaliśmy się po cichu. Ale teraz działamy już oficjalnie. Mamy dużo do zrobienia, ale wierzę, że nam się uda i dogadamy się z dyrekcją.
Jest o czym rozmawiać. Pracujący na taśmie otrzymują 936 zł brutto miesięcznie, czyli najniższą krajową. W zakładzie, który liczy ponad 1400 pracowników, by skorzystać z toalety, trzeba się zapisywać "do zeszytu", u brygadzisty.
- Wysokość wynagrodzeń pracowników mieści się w przedziale płac oferowanych osobom zajmującym podobne stanowiska, w podobnych zakładach w naszym regionie - tłumaczy tymczasem Witalis Korecki, dyrektor d.s. personalnych w Sharpie. - Jeśli chodzi o toalety to ich ilość jest zgodna z przepisami. Inną sprawą jest częste ich zapychanie spowodowane użytkowaniem niezgodnie z przeznaczeniem.
Zdaniem związkowców także warunki zdrowotne i socjalne w Sharpie pozostawiają wiele do życzenia.
- W ciągu ośmiu godzin pracy przysługuje nam jedna 25-minutowa przerwa. Większość pracowników musi cały czas stać przy taśmie w kombinezonach, maskach na twarzy oraz butach, od których dostajemy odcisków. Zdarzało się, że dochodziło do omdleń, a nawet utraty przytomności - dodaje Borkowski. - Dlatego walczymy by w zakładzie był lekarz i lepiej wyposażony punkt medyczny. Potrzebujemy też dłuższej przerwy, żeby można było spokojnie zjeść posiłek. Bo dziś w zapchanej stołówce nie ma takiej możliwości. Obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy. Kto się spóźni musi jeść na stojąco.
Co na to dyrekcja?
- Kombinezony są wymogiem technologicznym, który ma na celu ochronę produktów przed kurzem i pyłem. Otrzymywaliśmy jakiś czas temu sygnały o niedogodnościach w użytkowaniu masek. Podeszliśmy poważnie do sprawy. Zmodyfikowaliśmy kształt masek. Przeprowadziliśmy również pomiary powietrza pod maskami. Zrobiła to wyspecjalizowana firma. Testy zostały wykonane w lipcu, a ich wyniki były pozytywne. Nie otrzymaliśmy żadnych informacji o niewygodnych butach - twierdzi Witalis Korecki. - W zakładzie funkcjonuje 24 godziny na dobę punkt pomocy doraźnej, a jego wyposażenie jest zgodne z przepisami. Co do stołówki to ilość osób z niej korzystających systematycznie się zwiększa. Aby umożliwić korzystanie z niej wszystkim chętnym zostało zamówione dodatkowe wyposażenie.
