Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drugoligowa Chojniczanka musi przejść remont. Koniecznie!

Tomasz Malinowski
Fot. PIOTR HUKAŁO
Po udanej rundzie jesiennej oczekiwania wobec drużyny Chojniczanki były duże. Okazało się wiosną, że zbyt duże. Drużyna z kandydata do awansu przeistoczyła się w ligowego średniaka.

Błędy rzecz ludzka

Drugi sezon w drugiej lidze miał być dla Chojniczanki lepszy. Przyczajona, miała walczyć o najwyższe cele. Po dobrej rundzie jesiennej ów cel zdefiniowano krótko, acz wyraziście: awans do pierwszej ligi!

Dlaczego zatem klubowi-drużynie nie wyszło? Nie mam śmiałości wytykać błędów, tym bardziej też pouczać. Nie mam bowiem pełnego oglądu sytuacji klubu, atmosfery w drużynie. Mogę podzielić się jedynie spostrzeżeniami wyniesionymi z występów w meczach na obiekcie przy ul. Mickiewicza i w pożegnalnym spotkaniu sezonu 2011/12 w Toruniu.
Wydaje się zatem, że ważki wpływ na wiosenną postawę miała polityka transferowa. W Chojniczance wymieniano zawodników "na pęczki". Grzegorz Kapica, poprzedni szkoleniowiec, najpierw "zrobił porządek" z graczami ofensywnymi. W rundzie jesiennej drużyna się rozstrzelała, należała do najskuteczniejszych. Ale trzeba było zawsze zdobyć bramkę więcej, bo gra w defensywie pozostawiała delikatnie mówiąc wiele do życzenia. Kapica zapowiedział więc czystkę w formacji defensywnej. Filozofia była prosta - klub miał pozyskać obrońców doświadczonych, w swoim zawodniczym CV mających występy w ekstraklasie bądź I lidze. Ale przyjście do Chojnic Roberta Bednarka, Pawła Hajduczka, Roberta Sieranta nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Wymienieni zaostrzyli, owszem, rywalizację, ale o poprawie jakości mowy być nie mogło. Tak jak wcześniej podziękowano za występy w pierwszej drużynie Grzegorzowi Jakoszowi, podobny los powinien spotkać wymienionych (Bednarek złapał poważną kontuzję wykluczającą go z gry w końcówce sezonu).

Prawdziwe pudło, to młodzieżowcy. Zabrakło klubowym decydentom przysłowiowego nosa. Na wysokości zadania stanął jedynie Mariusz Gogol (dobrze zastąpił Michała Mikołajczyka), zaś Maciej Krakowiak obok bardzo dobrych momentów, miał więcej słabszych, choć wynikających z braku doświadczenia. Pozostali zawodnicy: Dawid Juchacz, Igor Jurga (jesienią), Adrian Ligienza, Piotr Wasikowski, to nie był ten rozmiar ligowego kapelusza. Młodzi jakości drużynie, niestety, nie dodali.

Bez przywódcy ani rusz

Chojniczanka przez całe rozgrywki nie dorobiła się zawodnika, który ciągnąłby drużynę nawet w chwilach kryzysu. Oczekiwań nie spełnił Sławomir Pach, który przeprosił się z klubem po nieudanym pobycie w Grudziądzu. Brak lidera zespołu musiał siłą rzeczy rzutować na wyniki.

Ani Aleksandar Atanackovic, ani też Tomasz Parzy nie byli również w stanie wziąć na siebie ciężaru odpowiedzialności.

Znacznie łatwiej jest wskazać tych, którzy zawiedli niż szukać pozytywów. Trudno mieć większe zastrzeżenia do Pawła Posmyka (no, może za nadmiar żółtych kartek); Krystiana Pieczary, który jesienią trafiał do siatki rywali aż miło. Szkoda, że kontuzja wykluczyła go z normalnych przygotowań, bo na pewno dorobek bramkowy na koniec sezonu miałby bardziej pokaźny. Rafał Misztal, co prawda, nie pomógł zespołowi wygrywać meczów samodzielnie, ale swój fach wykonywał solidnie. Postawa Szymona Kaźmierowskiego przypominała sinusoidę. W okresie przygotowawczym spodziewano się, że da wsparcie Pieczarze w strzelaniu goli. Wiosną już tej strzeleckiej ikry zabrakło. Marcin Trojanowski nie wykorzystał także swojego potencjału. Zbyt często był na boisku "elektryczny", nie podejmował decyzji zgodnych z interesem zespołu. Wielka szkoda, że powtórna operacja wyłączyła z gry na długo Pawła Iwanickiego, bo były warciarz miał być liderem tej drużyny.

Co dalej?

No właśnie, co dalej? Kilkunastu zawodnikom kończą się z dniem 30 czerwca kontrakty. Bezspornie drużynę z ul. Mickiewicza czeka jednak generalny remont. To nie może być już odświeżenie zespołu, jakieś tam pacykowanie. Stary/nowy szkoleniowiec musi przedstawić klarowną wizję stworzenia zespołu; istotna wydaje się filozofia, jaką przyjmą prezesi i trener. Czy bazujemy wciąż na zawodnikach o ligowym dorobku, czy szukamy graczy potrzebujących sportowego wyzwania?
W tym "szaleństwie" pamiętać trzeba, że Chojnice nie są krainą miodem i mlekiem płynącą.O kokosy trudno. Klub nie posiada nadal strategicznego sponsora i nic w tej materii się nie kroi.

Trener Mirosław Hajdo stwierdza obok, że nadal dostrzega w zawodnikach olbrzymi potencjał. Ale jeżeli zdecyduje się poprowadzić dalej zespół i zatrzymać w Chojnicach kilku zawodników, ci ostatni potrzebują swoistego katharsis. Przede wszystkim nie mogą dłużej klubu traktować jako miejsca do odcinania kuponów.

Cały artykuł w środowym papierowym wydaniu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska