Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwaj rywale na burmistrza w Chojnicach w ogniu pytań

MARIA EICHLER
fot. Gazeta Pomorska
Zaprosiliśmy wszystkich kandydatów na burmistrza, ale Marcin Wenta nie pojawił się w naszej redakcji. Udało się nam więc porozmawiać jedynie z obecnie rządzącym w Chojnicach Arseniuszem Finsterem oraz z ubiegającym się o wybór Andrzejem Dolnym z PiS.

Czemu mamy głosować?

Redakcja: - Panowie, właściwie dlaczego ludzie mają na was głosować?
Andrzej Dolny: - Z całym szacunkiem dla Arka - jest już kilkanaście lat burmistrzem. Ale chodzi o nowe spojrzenie, odświeżenie miasta, nową ekipę. Kilkanaście lat to jest dużo - nie mówię, że za dużo. Burmistrzowie w Niemczech mają 14 lat maksymalnie.
Arseniusz Finster: - W niektórych landach!
Andrzej Dolny: - Czyli dwie kadencje.
- Czyli czas na zmiany? No to teraz poprosimy tego doświadczonego, ale jeszcze niezmęczonego i niewypalonego.
Arseniusz Finster: - Mieszkańcy poznali mnie w działaniu. Wiedzą, że jak napiszę program, to go zrealizuję. Zdobyłem zaufanie będąc dwanaście lat burmistrzem. Już się sprawdziłem. To większy komfort dla chojniczan postawić na tego konia, który jeszcze ma siłę. Przeciętny koń żyje 25 lat, 12-letni to jest w sile wieku, tak jak mężczyzna w sile wieku, który ma 46 lat, tyle co ja. Więc Andrzeju, jeszcze jedną kadencję możesz poczekać.

Słówko o konkurencie

- Kilka słów o konkurencie.
Arseniusz Finster: - Zanim poznałem Andrzeja, dużo o nim słyszałem. Że jest sympatyczny, rozmowny, otwarty. To się potwierdziło. Poza tym Andrzeja intere-sują problemy, lubi być skuteczny. Jest zaangażowany, wykorzystałem to, gdy Andrzej był w opozycji.
Andrzej Dolny: - Arek szybko się denerwuje, ale po pół godzinie mu to mija. Nigdy w życiu na siebie nie buchaliśmy, choć była twarda wymiana zdań. Nie odwracaliśmy głowy na swój widok, podawaliśmy sobie rękę. Druga cecha - Arek ma pomysły. I to mi się podoba. To nie jest burmistrz odtwórczy. Trzecia cecha - Arek jest ryzykantem.
- Ale nie hazardzistą?
Andrzej Dolny: - Nie. Ryzykantem, a ja nie zawsze bym potrafił.
- Zostaje pan burmistrzem, kto będzie pana prawą ręką?
Arseniusz Finster: - Na pewno Edward Pietrzyk. Drugi wiceburmistrz to znak zapytania. Może będzie niespodzianka, może uda się zrealizować parytet.
Andrzej Dolny: - U nas zastępca burmistrza nie będzie miał wąsów.

Bardzo palące problemy

- Ludzi najbardziej obchodzi, żeby mieć pracę. Czy macie panowie jakiś pomysł, jak ściągnąć do nas inwestorów i stworzyć nowe miejsca pracy?
Arseniusz Finster: - To zależy nie tylko od nas. Także od uwarunkowań makroekonomicznych. Ale też ruch jest po naszej stronie, czy stwarzamy odpowiednie warunki. Dla Chojnic podstawą jest ścisła współpraca z gminą Chojnice. Chciałem w to wszystko wciągnąć jeszcze Człuchów, ale się nie udało. W przyszłej kadencji na pewno będę współpracował z gminą Chojnice, bo tam jest wiele lokalizacji dla firm, których my nie mamy.
Andrzej Dolny: - Wiadomo, że u nas już nie ma miejsca. IHAR chce sprzedać 100 ha za szpitalem, ale cena jest horrendalna, żeby miasto mogło to kupić. Moim marzeniem jest stworzenie u nas centrum logistycznego jakiejś ważniejszej firmy, bo mamy idealne położenie pomiędzy dużymi miastami. Takie centrum byłoby reklamą Chojnic. No i trzeba znaleźć złoty środek między podatkami a zachętą dla inwestorów. Jeśli podatki będą za wysokie, to firmy wyprowadzą się gdziekolwiek. A duże przedsiębiorstwa mogą powstać tylko w gminie Chojnice, bo miasto jest już zatkane.
- Wieczny problem to także mieszkania. Czy możemy zrobić coś więcej, niż liczyć na TBS?
Arseniusz Finster: - Mamy TBS, budownictwo komunalne, jednorodzinne, deweloperkę.
- I wszystko za mało!
Arseniusz Finster: - I ciągle będzie za mało, bo miasto nie może zaprzestać inwestowania w inne sfery. Problem polega na tym, że dopóki w Polsce zarobki będą wynosić 300 - 400 euro miesięcznie, dopóty ludziom trudno będzie zdobyć mieszkanie. My nic nowego nie wymyślimy. Jaskółka na horyzoncie to jest zapowiedź Spółdzielni Mieszkaniowej, że chce zbudować 125 mieszkań.
Andrzej Dolny: - Ceny mieszkań są za wysokie. Moglibyśmy pójść w wysokościowce, ale w Chojnicach to byłoby irracjonalne z punktu widzenia urody miasta. A budownictwo jednorodzinne powoli zaczyna być u nas niemożliwe, bo brakuje miejsca. Chojniczanie wyprowadzają się do okolicznych wsi, a jeśli w mieście pracują, musimy im ułatwić dojazd. I zapewnić bezpieczeństwo, żeby i do nich karetka przyjechała na czas... Nic nowego nie wymyślimy - nadal będzie budownictwo jednorodzinne dla bogatych i TBS dla średnio zamożnych.
Arseniusz Finster: - W Niemczech, nawet jeśli obydwoje małżonkowie są na zasiłku, to stać ich na wynajęcie mieszkania. U nas jest to niemożliwe. To trzeba rozwiązać w skali makroekonomicznej...

Jak pomóc najbiedniejszym?

- Czy mamy jakieś propozycje dla ludzi, nazwijmy umownie, wykluczonych? Biednych, alkoholików, bezdomnych? Tą dziedziną zajmuje się u nas MOPS, ale czy zrobiliśmy tu wszystko?
Arseniusz Finster: - Na pewno nie zrobiliśmy wszystkiego.
- A robimy to dobrze?
Arseniusz Finster: - Dość dobrze, ale możemy to robić lepiej. Obserwowałem w Holandii model, kiedy ludzie dla ludzi wykonywali usługi opiekuńcze. A nie zawsze urzędnicy czy wyspecjalizowane firmy. To jest model społeczeństwa obywatelskiego, gdzie powstają różne fundacje i stowarzyszenia i one niosą pomoc. I jest taki pomysł na Chojnice, żeby wyłączyć z MOPS wszystkie ośrodki wsparcia, bo MOPS to duża machina biurokratyczna, która musi działać, wypłacać zasiłki itd., a z drugiej strony jest to machina, która obejmuje różnymi formami pomocy wielu ludzi. Z tego molocha możemy wyłączyć Schronisko dla Bezdomnych Mężczyzn, Dom Dziennego Pobytu czy Środowiskowy Dom Samopomocy. Będę gorącym zwolennikiem takiej zmiany.
Andrzej Dolny: - Z wykluczeniem to jest tak, że jest ono do naprawy, ale ludzie muszą tego chcieć. Dla jednych zbawieniem będzie praca, inni nie skorzystają z żadnych programów pomocowych. Dla niektórych socjal jest bardzo wygodny. Dawanie, niestety, powoduje niechęć do rozwoju. Dlatego rozdawnictwo to nie jest droga. Kluczem do wszystkiego jest praca.

Dyżurne miejskie spółki

- Temat dyżurny to teraz miejskie spółki, które podobno źle działają, na dodatek jest kłopot z jawnością... Panie burmistrzu, pan mi już wcześniej powiedział, że chce pan optymalizować ich działanie, ale co tak naprawdę chce pan zrobić?
Arseniusz Finster: - Odrzucam oskarżenie, że coś nie było jawne. Udzieliłem odpowiedzi na wszystkie zadane mi pytania. Ja zawsze się boję, kiedy ktoś chce majstrować przy spółkach, a nie jest kompetentny. Spółki mają swoje organy. Jeżeli radni chcą je uzdrawiać, to powinni z nimi współpracować. Jak widzę radnego, który ma pomysł, krytykuje wszystko, wszystkich by pozwalniał i zatrudniłby swoich kolegów, to dla mnie to jest bez sensu. Po drugie - spółki komunalne nie mają działać dla zysku. Mamy u nas trzy spółki, które mają zysk, i trzy które przynoszą straty. Cały czas trzeba spółkom dawać możliwości - muszą reagować na zwiększające się koszty i na sytuację.
- Ale muszą to robić same? Nie będzie ręcznego sterowania?
Arseniusz Finster: - Dopóki ja będę burmistrzem, nie będę spółek zamieniał w zakłady budżetowe, nie będę pchał w nie pieniędzy.
Andrzej Dolny: - Usłyszałem na ostatniej sesji od Michała Karpiaka, że coś trzeba z naszym Parkiem Wodnym zrobić. Jeśli chce się go tknąć, to trzeba mieć pomysł. Bardzo mi się podobała decyzja rady miejskiej dotycząca biletów MZK. To było kuriozum, że ta spółka miała stałe ceny biletów.

Co myślą o prywatyzacji szpitali?

- To nie jest panów działka, ale mieszkańcy chętnie by usłyszeli, jak reagujecie na hasło "prywatyzacja szpitala"? Bo obiegowa wersja jest taka, że to będzie rozwiązanie dla bogatych, a biedni będą czekać w długich kolejkach...
Arseniusz Finster: - Gdyby nasz szpital skomercjalizować, to do tego szpitala można by wpuścić kapitał prywatny, ale wtedy właściciel, czyli powiat, musi pilnować, żeby przez cały czas zachować pakiet większościowy, kontrolny. Żeby to powiat decydował o kierunkach rozwoju szpitala. Co zyskujemy? Pewną wartość dodaną, której nigdy nie będzie w Chojnicach, jeśli nie będzie kapitału z zewnątrz. Udało się zrobić pracownię kardiologii inwazyjnej - chwała!, ale rezonans magnetyczny to już jest na bazie kapitału prywatnego. Podsumowując, zostawiając szpital tak jak dziś, ograniczamy jego możliwości rozwoju. Szpital przekształcony w spółkę to będzie niezauważalna zmiana dla pacjentów, bo i tak będzie on realizował kontrakt z NFZ. A pamiętajmy, że za jakiś czas trzeba będzie odtworzyć sprzęt. A nasz szpital nie przynosi co prawda strat, ale nie ma też wielomilionowych zysków. Jestem przeciw dzikiej prywatyzacji, przeciw temu, co jest teraz, wybieram drogę pośrednią.
Andrzej Dolny: - Nie mogę się z tym zgodzić. Jak się angażuje kapitał z zewnątrz, to co się robi? Wykonuje się najbardziej dochodowe zabiegi. Wtedy szpital przynosi dochody. A przecież są w nim strefy, które nie przynoszą dochodów... Strefa prywatna nigdy nie pójdzie w straty. Kaktus mi wyrośnie, jak ktoś weźmie np. SOR. Tu jest niebezpieczeństwo komercjalizacji, bo ja - jako prywatny przedsiębiorca - nie jestem nastawiony na straty.
Arseniusz Finster: - Dlaczego nasi lekarze mają wyjeżdżać do innych szpitali na tzw. fuchy? Mogliby działać na miejscu, operować, wykonywać większą liczbę zabiegów. Nasz szpital pracuje na pół gwizdka, na 70 proc.

Miasto na promocji

- Czy Chojnice są dobrze promowane w regionie, w kraju i za granicą?
Andrzej Dolny: - Mamy naturalnych ambasadorów, którymi są nasi bliscy, nasi znajomi, ale chyba nie dorobiliśmy się czegoś takiego, żeby Chojnice kojarzyły się z jakimś znaczącym wydarzeniem. Kiedyś padło hasło Festiwal Piosenki NATO...
Arseniusz Finster: - Obśmiane...
Andrzej Dolny: - Ale jak powiedział premier Pawlak, nieważne jak się mówi, byleby mówili...O tym festiwalu była mowa i w TV, i w radiu, ktoś się tam dowiedział, że takie miasto jest... Ja zawsze mówię, skąd jestem. Moim marzeniem jest, żeby Chojnice się jakoś fajnie kojarzyły...
Arseniusz Finster: - Jestem zwolennikiem promocji przez rozwój społeczno-gospodarczy. Chojnice dzięki swojemu rynkowi są znane w całej Polsce, port jachtowy uchodzi za najładniejszy na Pomorzu. Nasze miasto jest znane w Trójmieście. Pewnie, moglibyśmy wydać kilkaset złotych na koncerty jakichś gwiazd, ale ja wolę inwestować w sport. To chyba lepszy kierunek. Na pewno nie będę robić takiej promocji, żeby na autostradzie stawiać billboardy, że Chojnice to miasto szczęścia. Nasze zespoły - The Evergreen czy Bubliczki to jest promocja regionu! Ja jestem od tego, żeby im stwarzać możliwości. Jeśli Evergreen wystąpi na festiwalu Eurowizji, to będę dbał o to, żeby podkreślali, że są z Chojnic. Jeżeli "Chojniczanka" znajdzie się w I lidze, to też będzie większa promocja miasta.
Andrzej Dolny: - Pracuję w Gdańsku i codziennie wracam do Chojnic z przyjemnością. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł mieszkać gdzie indziej...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska