Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dworcowe świętowanie

Katarzyna Piojda
Na dworcu PKS było w Wielkanoc tyle osób, co w niejednej rodzinie zgromadziło się przy świątecznym stole.

     Wielkanocne przedpołudnie na dworcu PKS przy ul. Jagiellońskiej. Brudne od śladów rąk podróżujących drzwi wejściowe, w środku też nie za czysto. Za to widać i słychać wiosnę - wewnątrz latają wróble. Poza tym jednak szaro, smutno, przygnębiająco. Kolorowe są za to reklamy zasłaniające podniszczone, domagające się remontu ściany. Specjaliści od języka polskiego chyba nie układali tych reklam: "Kompleksowe usługi w odzieży" i innych, równie oryginalnych. A może to taki chwyt reklamowy, żeby turyści zwrócili na nie uwagę?
     Wiosenna zmiana
     
Świąteczne porządki chyba ominęły ustawione wewnątrz drewniane ławki na metalowych nóżkach. Siedzi na nich kilka osób, pośrodku - kobieta w berecie zdejmuje kozaki i wkłada na nogi niskie czółenka, które właśnie wyjęła z reklamówki. - Ciepło się zrobiło, to nie będę się parzyć w zimowych butach, no nie? - mówi. Na ławce siedzi też marynarz, szczupła blondynka ze sztucznymi paznokciami w minispódniczce, czteroosobowa rodzina, która zajada się cukierkami i starsza, elegancka kobieta, która wnikliwie ogląda bilet autobusowy.
     Na trzy kasy biletowe tylko jedna jest czynna. - A po co więcej? Przecież dzisiaj pasażerów tylu, co na lekarstwo - mówi jedna z podróżnych. - Kiedyś trzeba było na dworzec przyjechać godzinę przed odjazdem autobusu, takie były kolejki. Dzisiaj to kasjerki czekają na klientów.
     **_Zawieźć zająca
     Spory tłum zgromadził się przy tablicach: komunikacja dalekobieżna, zwykła i miejska. Kilku podróżnych sprawdza też rozkład jazdy. - _Dzień wcześniej próbowałem się dodzwonić do informacji, ale bez skutku, to przyjechałem na chybił trafił. Mam nadzieję, że w ciągu godziny jedzie jakiś autobus do Szubina. Do córki chcę jechać, zająca zawieźć wnuczce
- mówi starszy mężczyzna.
     Przed dworcem większy ruch. Co chwilę przyjeżdżają autobusy, inne - z kilkoma podróżnymi wyjeżdżają w świąteczną trasę. Na przystanku MZK w pobliżu dworca kręci się mężczyzna. Chociaż dźwiga kilka reklamówek, nie wygląda na turystę. Tłuste włosy, brud za paznokciami, poplamiona kurtka i zimowe buty - relaksy: widać, że bezdomny. - Nie jeżdżę "pekaesem", tylko miejskimi autobusami, bo ja miastowy człowiek jestem - odpowiada, zagadnięty. - Kierowcy MZK przymkną oko, kiedy wejdę do autobusu. Ci z "pekaesu" od razu wyrzucają. Na święta i tak nie wyjeżdżam, bo nie mam do kogo. Chodzę tu sobie i puszki zbieram. Czekam na kolegów, którzy poszli "przeszukać" trawniki nad Brdą. Przyjdą, to przyniosą pewnie całą reklamówkę puszek. Będzie za co winko wielkanocne kupić.__Trzeba przecież jakoś świętować, no nie?
     **_Samo zdrowie
     W pobliżu stacji paliw też spotykam bezdomnego. Ciągnie wózek na kółkach, na którym poukładał kartony i stare gazety. - _Inni świętują dwa dni, moja Wielkanoc trwała godzinę - byłem tylko na świątecznym śniadaniu zorganizowanym w stołówce PCK
- opowiada mężczyzna. - I tak tym, co siedzą w domach nie zazdroszczę. Oni tylko się objedzą i później będą się źle czuć. Ja na świeżym powietrzu przecież jestem, to samo zdrowie. Boję się tylko, że mnie chuligani obleją na śmigusa-dyngusa. Gdzie ja wtedy mokrą makulaturę sprzedam? - martwi się na zapas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska