Zobacz wideo: Pfizer dla uczniów. Od września szczepienia w szkołach
Dyrektor jednak tej argumentacji nie przyjął. Mało tego. Uznał, że nauczycielka nie ma kompetencji do rozmawiania z dziećmi o tak delikatnych sprawach jak uczucia i zarzucił jej, że doprowadziła do tego, że dwoje dzieci zaczęło się samookaleczać.
Sprawdź koniecznie
Rozmawiałam z wieloma psychologami. Każdy z nich zapewnił mnie, że samookaleczenia są wynikiem narastających problemów. Nie zdarzają się ot tak, a już na pewno nie po lekcji, która miała służyć dzieciom, otworzyć je na zrozumienie wielu trosk wieku dojrzewania. Zastanawiające jest w tej sprawie, dlaczego dyrektor zachował się tak radykalnie: nie powiedział nauczycielce, o które dzieci chodzi, nie chciał z nią o tym rozmawiać w atmosferze wzajemnej życzliwości, poszukiwania konsensusu, lepszych rozwiązań na przyszłość. Ocenił ją surowo, że zagraża dzieciom i zawiesił, nie czekając nawet na decyzję kuratorium. Całe oskarżenie oparł przy tym na swoich notatkach.
Czytaj także: Ważne jest, żeby mieć kogoś, z kim można prawdziwie rozmawiać. Do rozpaczy i smutku mamy pełne prawo
Jeśli takie zarządzanie szkołą ma być przykładem nowoczesnego rozwiązywania problemów, to bałabym się posłać do niej własne dzieci. Trudno się też dziwić, że nauczyciele traktowani w taki sposób, załamują się.
Nauczycielka, której cała sprawa dotyczy, w kilka tygodni doświadczyła, czym jest ból niesprawiedliwego osądu, odebranie nadziei. Teraz sama bierze leki na wzmocnienie psychiki. Straciła bowiem bardzo wiele. Dobre imię i pasję życia, bo nie może wrócić do szkoły we wrześniu. Kochała uczyć dzieci nie tylko języka polskiego. Nigdy nie zostawiała ich samym sobie, wiedziały, że mogą z nią porozmawiać, jeśli czułyby taką potrzebę. Nie bały się zadawać jej pytań i dyskutować o sprawach trudnych.
Tego chyba najbardziej brakuje w szkołach – takich właśnie dyskusji i pewności, że będzie się wysłuchanym i zrozumianym. Bez tego nasze dzieci i ich nauczyciele nie zdołają wydostać się z pułapki folwarku. Jak się okazuje – w taki właśnie sposób wciąż zarządza się jeszcze naszymi szkołami. A później miejscami, gdzie pracujemy w dorosłym życiu. W ten sposób produkując ludzi, którzy boją się świata.
