https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły

Małgorzata Święchowicz
Raski, jak ma ból, robi sznyty. Ika wypala ciało agrafką, a później słyszy, że jest psychiczna. I zawsze jest z tego awantura.

     "Szulernia" - ich raj. Klub blisko centrum Nakła, trzeba wejść w podwórze. Ciemno, jak w piwnicy. Schody, graffiti na ścianach. Dobrze jest zapaść się w czerwoną kanapę, pociągnąć łyk piwa przez słomkę, pogadać o muzyce, o życiu.
     Dziewczyny z ogólniaka biorą colę, ale Remik chętnie wypije browar, jeśli tylko ktoś postawi. Bo Remik nie ma na piwo, na fajki, na blanta, Remik nie ma kasy, nie ma pracy. Trzy lata temu skończył szkołę. - I dupa - mówi.
     - Chłopaki róbcie zrzutę - ktoś woła.
     Jest zrzuta. Licealiści mają kieszonkowe (- Ja dostaję 20 złotych na miesiąc. - Mnie dadzą, jak jestem grzeczna i pozmywam naczynka).
     Więc do licealistów dosiadają się ci, co kończą zawodówki, i ci, co już skończyli, tak ja Remik. Będzie po piwku.
     - A jak nie ma, to się bierze wodę - mówią. - Wodę tu dają za darmo. W innych barach każą płacić 30 groszy, a czasami nie ma skąd wziąć. Tak się mówi, ale skąd? Życie jest ciężkie.
     - Życie jest nie do życia.
     Teraz cię znalazłem, jest prawie za późno
     Daniel, Tomek, Iron, Ika, Ilona, Julia... Nie są stąd. Z Rynarzewa, z Szubina. - Z zadupia - mówi Daniel.
     Na bilet z "zadupia" do Nakła trzeba mieć 3,80.
     Tomek, gdy nie ma kasy, idzie na piechotę, ponad 20 kilometrów w jedną stronę, ale co tam, skoro później można pogadać z ludźmi, którzy cię rozumieją. Tomek z Ironem, Danielem, Iką, kończył jedno gimnazjum, po wakacjach rozeszli się: ogólniak, "spożywczak", "ogórki", różnie. Ale, jak mają wolne, schodzą się w Nakle, bo tu jest gdzie posiedzieć.
     - A na zadupiu nie ma - mówi Daniel.
     - Najwyżej można iść do parku.
     - Albo do kościoła.
     - W kościele tłok, masówa, kolejka do spowiedzi, do modlenia - Daniel nie cierpi chodzić do kościoła na pokaz, żeby wieś widziała. - To gówno, nie wiara - mówi. - Ale może jutro pójdę.
     Iron pójdzie na pewno. I Tomek też. Ściągnie glany, spodnie ze skóry, zetrze czarny lakier z paznokci.
     - Zawsze chodzę w niedzielę - mówi. - Wierzę w Kościół.
     Iron: - Ludzie nie powinni myśleć, że jesteśmy satanistami.
     Ilona: - Ale myślą. Pierwsza lekcja religii w nowej szkole i od razu: ty satanistko, lepiej więcej nie przychodź.
     - Ludzie mówią na nas: brudasy!
     - Faszyści. Bo na czarno chodzimy.
     - Bo woleliby, żebyśmy mieli adidaski wyglansowane szczoteczką do zębów.
     - I ksiądz narzeka, że nie powinniśmy tak się nosić. A on jak się nosi?
     Więc chodzą na czarno i słuchają Nirwany, Iron Maiden, Marilyna Mansona. To nic, że Manson niszczył Biblię na scenie, ukręcał głowy kurczakom, podpalił perkusistę, pokazywał tyłek. Manson śpiewa: Wiem, że to ostatni dzień na ziemi/Będziemy razem, gdy nasza planeta umrze/ Wiem, że to ostatni dzień na ziemi/Nigdy się nie pożegnamy
     I im to odpowiada.
     Mam antyprzyszłościowy plan
     Ilona wpada w doły, i Ika wpada, i Raski.
     Ilona cięła się, nożem kuchennym, scyzorykiem.
     - A pamiętacie, jak w zeszłym roku razem się cięliśmy u Raskiego? - Ika akurat dobrze pamięta to cięcie. Później były kolejne, i kolejne.
     - Wczoraj też, niestety, miałam ochotę.
     Ochota przychodzi szybko. Z powodów różnych, generalnie życiowych. I tak naprawdę to nie o to chodzi, żeby nie żyć. Tylko, żeby nie tutaj, nie teraz i nie tak.
     Nauczyciele mówią: - Ucz się, bo jak nie, to pójdziesz rowy kopać.
     A tu już rowów do kopania nie ma, nie ma pracy, widzą przecież. Nie chcą tak, bez pracy albo z pracą za 700 na rękę, ze zmęczeniem, ze skakaniem sobie do oczu, że do pierwszego nie starcza. I z dziećmi, którym się powtarza, że do niczego nie dojdą.
     - Za dużo jest na nie w tym życiu - mówi Tomek.
     - Nie będę miała dzieci - mówi Ika.
     Nowa szkoła, pierwsza lekcja, wszyscy po kolei mają wstawać, powiedzieć coś o sobie. Więc Ika wstaje, mówi szczerze: - Mam dosyć życia. Chcę umrzeć.
     I siada.
     Czego nie chcesz, ja chcę. Ogłuszam się i śpię
     - Czasami człowieka aż tak zaboli psychicznie, że tylko fizycznie można ten ból zabić.
     Ciąć się albo wypalić sobie coś agrafką. Albo cyrklem wyskrobać. Albo, wskoczyć w pokrzywy.
     Iron mówi, że już pojął: lepsza od samookaleczania jest gra na gitarze. Ilona, że pomóc może rozmowa z kimś, kto rozumie.
     - Chciałabym pogadać z mamą, pogodzić się. Chciałabym żyć - mówi Ika. - Ale mamę denerwuje, że noszę glany, że różne sznurowadła. Jak tylko coś powiem, jest kazanie.
     Ika ma cholernie smutne spojrzenie. W glanach jedno sznurowadło żółte, drugie niebieskie. Na przedramieniu pacyfkę wypaloną agrafką. - Mama mówi, że jestem psychiczna.
     A ojciec o Danielu, że jest ciota, bo się kolczykuje. - Z ojcem w ogóle gadania nie ma.
     A u Irona gadanie jest, owszem, że włosy ma za długie, ubranie za ciemne.
     U Tomka, że oceny mogłyby być lepsze. - Jak jest trója, to pytają, dlaczego nie czwórka, jak czwórka, to dlaczego nie piątka. Martwią się, żebym po szkole miał pracę.
     A u Julii martwią się, żeby wracała na czas do domu. Ulice teraz takie niebezpieczne.
     - Ulice? - prycha Daniel. - Niebezpieczne to, kurwa, jest życie.
     Jesteśmy uszkodzonymi modułami oszczędnościowymi
     Tomek cztery lata temu zaczął pisać wiersze, najpierw o przyrodzie i różne takie, grzeczne. Ale nie podobały mu się, spalił. Teraz pisze:
     Gdzie jest Bóg, kiedy mi go potrzeba?
     Gdzie jesteś Ty, kiedy Cię potrzebuję?
     Dlaczego świat ode mnie odchodzi?
     Nie jestem żywy (przynajmniej umysłem).
     Istnieję tylko w piekle...
     Szulas, który prowadzi "Szulernię", lubi tych młodych. - Przyjdą, wykrzyczą się - mówi. Widzi, że młodym ciężko. I jemu nielekko. Kiedyś do "Szulerni" i po 500 osób przychodziło, teraz garstka. - Recesja - mówi "Szulas". - Kończą się fundusze, nie ma pracy, perspektyw.
     Remik, 21 lat, mija trzeci rok, odkąd skończył szkołę. Siedzi w domu. Mama na rencie, ojciec na przedemerytalnym. - Nie ustawią mnie - mówi. Nie pchną dalej do szkół, bo nie mają kasy. Ani nie pchną do pracy, bo nie mają znajomości.
     - A pracę wziąłbym każdą. Nawet na czarno, ale skąd? Może teraz pójdę do produkcji zniczy, bo idzie okres świąteczny? Żeby mnie tylko wzięli. Bo mogą wziąć albo nie. Do wojska też nie biorą, choć ja akurat mam A1. I po wojsku miałbym kuroniówkę.
     - I darmowy bilet by ci dali, żebyś do tego wojska dojechał - _dogadują chłopaki.
     - _I mundur.

     - I wpierdol.
     To już Remik woli, to co ma. Wstaje o dziesiątej. Albo o dziewiątej, żeby w tiwi obejrzeć animki. Filmy animowane, to podstawa, szkoda przegapić. - Oglądam i czekam - mówi Remik. - Aż jakiś kumpel zadzwoni.
     Dziś akurat Marcin zadzwonił, no to wypili, bo Marcin ma mniej więcej pierwszą rocznicę znajomości z Marzeną. Marzena - włosy blond, czarne paznokcie, uczy się na fryzjerkę, ale nie chce ludziom obcinać włosów. - Chcę śpiewać - mówi.
     A Marcin chce mieć kiedyś warsztat samochodowy.
     A Remik chce stąd uciec. Daleko. Dotąd najdalej gdzie był? Nad morzem, krótko. Później już nigdy, nigdzie. Dwa lata temu chciał w góry, ale nie było pieniędzy. No a w te wakacje trochę pojeździł, cha, cha, cha, na ogniska do znajomych. Trzy kilometry od Nakła.
     Jestem tak pusty tutaj bez tego
     - Ty wiesz, że plastiki krzyczą na nas: Chwasty? Te pierdolone plastiki w beemwicach. Co oni wiedzą o życiu?
     - Mają kasę, wóz, dziewczyny - mówi Remik z zawiścią. - Człowiek też chciałby się pobujać w samochodzie, z dziewczyną. Ale nie ma widoków.
     - Nie ma przyszłości.
     - Tylko emigracja.
     Remik chciałby do Holandii. A Ilonie marzy się Irlandia. Tam grają odlotową muzykę i ciągle pada. Lubi deszcz.
     - W życiu za dużo jest na nie - powtarza Tomek.
     Nie ma miłości, nie ma tolerancji, pracy, widoków na przyszłość.
     Nauczycielka z ich dawnej szkoły dziwi się, że nie potrafią marzyć, cieszyć się. Ona cieszy się ze wszystkiego, że łąka, że kwiaty, słońce.
     A oni mówią: Łąka? Robaki.
     Jedna dziewczyna tuż przed wakacjami, w szkole, chciała im się rzucić z okna. Zupełnie zmieniona stała: zrobić sobie coś, nie zrobić? Trzeba było dziewczynę ratować. Teraz znów słyszą, że Ika się tnie. A taka była wesoła. A Tomek? Taki zdolny. Mimo dysleksji pisze wiersze. Bardzo dojrzałe.
     Dyrektorka mówi, że przesadnie tragizują, że jeszcze z tego wyrosną. Zresztą myślała, że Tomka już udało się wyciągnąć z cmentarza, że wrócił do żywych.
     A Tomek wciąż pisze:_
     
...Polegnij wraz ze mną
     _Na tronie miłości

     Zbudowanym z krwi
     I ludzkich mózgów.
     Bóg śpi, świat płonie, wieczność padła,
     Demony odniosły tryumf.
     Ja jak ogród zarosłem śmiercią.
     - Po śmierci - mówi Tomek - Nie ma już tej niepewności, że człowiekowi w życiu nie wyjdzie.
     Dyrektorka tłumaczy, że to tylko chwilowe i że tylko rocznik Tomka taki. Inne nie mówią o bezsensie, niepewności, śmierci. Dyrektorka pozwala przyjechać, porozmawiać z uczniami, zrobić ankiety. Nawet się zapala: - To ciekawe, sami się chętnie dowiemy, jak jest. Później mówi: Nie. Przedyskutowała rzecz z nauczycielami. Po co wdawać się w fikcję? Uczniowie nazmyślają, że im źle. A oni tu - przecież - mają dobrą opiekę psychologiczną i pedagogiczną.
     
     
n PS. Śródtytuły pochodzą z piosenek Marilyna Mansona.
     Niektóre ksywki bohaterów zostały zmienione.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska