Świetlica z dykty

Przed dwoma laty w krzakach postawili sobie chatkę. Zbili ją z dykty, drewnianych palet i eternitu. Na przedniej ścianie sprejem napisali: "świetlica"
(fot. Dariusz Nawrocki)
Chatka miała drzwi, okna z resztek po płocie. Na podłodze leżał dywan, a w kącie stał stół. O ich budynku zrobiło się wówczas bardzo głośno. Komuś on jednak bardzo się nie podobał. Gdy dzieci nie było w pobliżu, ktoś im ten domek rozwalał. Dzieciaki się jednak nie poddawały i stawiały chatkę od nowa.
Kalendarz roku szkolnego 2011/2012
Dlaczego to robiły? W Sikorowie wówczas nie było świetlicy z prawdziwego zdarzenia. Ich rodzice nie mogli uprosić samorządowców o to, by we wsi stanął choć kontener.
- Nie mamy radnego, który by dbał o nasze interesy w samorządzie. A nas, zwykłych ludzi, nikt nie słucha - mówili wówczas rodzice.
Wójt Lech Skarbiński początkowo sceptycznie patrzył na pomysł budowy świetlicy w Sikorowie. Z czasem zmiękł. - Po artykule w gazecie spotkaliśmy się dwa razy. W końcu obiecał, że postara się znaleźć pieniądze w budżecie i słowa dotrzymał - wspomina Marek Szustka, wówczas zwykły mieszkaniec, dziś już radny i sołtys Sikorowa.
Wszystko o regionie w portalu Regiopedia.pl
Kontener w Sikorowie już stoi. Jest już też wspaniale wyposażony. Można tu zagrać w tenisa stołowego, bilard, piłkarzyki lub darta. Dzieci zaglądają tu rzadko. Świetlica czeka na to, aż gmina otrzyma pozwolenie na użytkowanie obiektu. Sekretarz Maciej Przeździęk zapewnił nas, że już w przyszłym tygodniu z świetlicy będzie można korzystać.
Młody mieszkaniec Sikorowa Kacper Ciesielski jest jednym z tych, którzy przed dwoma laty budowali świetlicę z dykty. Nie żałuje potu, jaki wówczas wylał.
- Przynajmniej coś było do roboty. Nie nudziliśmy się - wyznaje. Pewnie, gdyby nie tamta głośna akcja, dziś Sikorowo nie miałoby świetlicy.
Czytaj e-wydanie »