Jarota Jarocin - Zawisza Bydgoszcz 1:1 (1:1)
Bramki: Bartoszak (31) - Dąbrowski (13).
ZAWISZA : Witan - Stefańczyk, Dąbrowski, Jankowski, Warczachowski - Klofik (76. Wójcicki), Maziarz, Piętka (53. Tarnowski), Kot (81. Bojas) - Okińczyc, Imeh (63. P. Kanik).
Sędziował: Damian Skórka (Koszalin). Żółte kartki: Oczkowski, Czabański - Jankowski, Dąbrowski, Warczachowski. Czerwone kartki: Oczkowski (19) - Jankowski (88.). Widzów : 1100.
Zapis relacji na żywo.
Gol otwierający wynik meczu był zasługą Patryka Klofika, który dokładnie dośrodkował w pole karne. Tam wbiegający Maciej Dąbrowski zmieścił piłkę między próbującym interweniować bramkarzem, a okie-nkiem bramki Jaroty.
Wydawało się, że wszystko sprzyja zawiszanom, bo z boiska z dwoma żółtymi kartkami wyleciał Hubert Oczkowski.
Niestety, nie było wcale widać, że bydgoszczanie mają jednego zawodnika więcej. Gospodarze mieli więcej gry, częściej prowadzili piłkę i próbowali zawiązywać akcje. Bydgoszczanie grali wolno i schematycznie. Zamiast długo rozgrywać i szanować piłkę, szybko się jej pozbywali. W ogóle nie wykorzystywali tego, że rywale są w osła- bieniu, a powinni byli zmusić ich do biegania. Tempo gry było rwane.
Efektem takiej postawy była strata gola. Strzał Krzysztofa Bartoszaka z rzutu wolnego był potężny, ale z ok. 35 m i w sam środek bramki Andrzeja Witana. - Andrzej powinien to obronić, ale go nie winię - stwierdził Adam Topolski, trener Zawiszy. - Strata gola podłamała chłopaków. Szkoda, że wcześniej nie potrafiliśmy wykorzystać przewagi. Zamiast dobić rywala drugim golem, pomogliśmy mu się odrodzić - żałował.
Wybicie i poprzeczka
Po stracie prowadzenia bydgoszczanie byli ponownie bliscy jego odzyskania. Po główce Klo-fika piłkę z bramki wybił Mateusz Śliwa. I na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły.
Po przerwie przewaga zawi-szan była widoczniejsza. Rywale skupili się na bronieniu dostępu do własnej bramki. Trener Topolski wprowadzał kolejnych graczy o inklinacjach ofensywnych, ale bramki nie udało się zdobyć. Przy większości akcji brakowało ostatniego podania otwierającego drogę do bramki.
Najbliżej strzelenia drugiego gola dla Zawiszy był Wojciech Okińczyc, ale po jego główce piłka zatrzymała się na poprzeczce. Strzałem z dystansu Dariusza Brzostowskiego próbował zaskoczyć Klofik. Bramkarz Jaroty odbił piłkę przed siebie, ale nikt z bydgoszczan nie zdążył z dobitką. Jeszcze w końcowych minutach meczu świetną akcją popisał się Jakub Wójcicki. Po wymianie piłki z Okiń-czycem wypuścił na wolne pole Szymona Maziarza, ale w ostatniej chwili Brzostowski zdołał zablokować pomocnika.
Po ostatnim gwizdku zawiszanie załamani rozpamiętywali stracone szanse, a piłkarze gospodarzy świętowali remis jak zwycięstwo. - To co zrobiliśmy jest niemożliwe - przyznał Dąbrowski. - Byliśmy tak blisko, a jesteśmy tak daleko. Mieliśmy świetnie ułożony mecz, a nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Sami sobie skomplikowaliśmy sytuację - żałował stoper Zawiszy i strzelec jedynego gola dla niebiesko-czarnych.
Jednak cały czas zawiszanie są sobie panami sytuacji. Jeśli w ostatnim meczu pokonają Czarnych Żagań, to nic im nie zabierze upragnionego awansu.