Spis treści
Jesteśmy zakładnikami środków z UE
– Na kolei nie mamy stabilnego finansowania. Jesteśmy zakładnikami środków unijnych – mówiła Marita Szustak, prezeska Track Tec Construction i Izby Gospodarczej Transportu Lądowego.
W jej ocenie brak krajowego funduszu kolejowego skutkuje cyklami „górek i dołków” przetargowych, które uniemożliwiają długofalowe planowanie. W przeciwieństwie do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, kolej nie dysponuje własnym funduszem inwestycyjnym – co powoduje niepewność, odkładanie projektów i paraliż dla mniejszych firm.
– Na przetargach kolejowych mamy nawet po 17 ofert, a zamawiający nie daje jasnych sygnałów, co planuje w kolejnych latach – dodała Szustak. Harmonogramy kończą się na 2025 roku, a wykonawcy nie wiedzą, czy w kolejnych sezonach będą mieli co robić.
Z pytaniem o stworzenie stałego funduszu inwestycyjnego dla kolei zmierzył się Przemysław Koperski, wiceminister infrastruktury. Choć nie podał żadnej daty ani konkretnego harmonogramu, bo jak powiedział, nie chciałby czegoś deklarować i zawieźć zaufanie. Potwierdził jednak, że potrzeba powołania takiego funduszu jest zasadna i od dawna sygnalizowana przez branżę.
Polskie firmy chcą grać u siebie
W trakcie panelu nie zabrakło krytycznych słów o nadmiernej otwartości polskiego rynku zamówień publicznych. – Dziś do przetargu może stanąć każdy – nawet firma w teczce, bez historii i zaplecza.
Podkreślono, że Polska od lat funkcjonuje jako „jeden wielki plac budowy”, ale nie chroni swoich wykonawców w taki sposób, jak robią to kraje ościenne.
Maciej Olek z Budimeksu przytoczył przykłady z Czech czy Niemiec, gdzie zamawiający wymagają np. lokalnego kierownika z uprawnieniami, znajomości języka i potwierdzonego zaplecza technicznego jeszcze przed złożeniem oferty.
Zamówienia do zmiany: nie tylko prawo, ale podejście
Wypowiedź Agnieszki Olszewskiej, prezeski Urzędu Zamówień Publicznych, jasno pokazała, że system wymaga nie tylko zmian legislacyjnych, ale też głębokiej edukacji zamawiających.
– Od 30 lat funkcjonujemy w systemie zamówień, który nie uczył zarządzania ryzykiem, projektowaniem procesu zakupowego ani planowania strategicznego – powiedziała.
UZP zaproponowało duży projekt szkoleniowy: Akademię zakupów publicznych, która ma nie tylko interpretować prawo, ale uczyć kompetencji miękkich i strategicznych – m.in. prowadzenia konsultacji rynkowych.
W przygotowaniu jest też nowelizacja przepisów, która umożliwi eliminację firm spoza UE z postępowań, zwłaszcza tam, gdzie ryzyko jest największe. – Chcemy, żeby profesjonalny zamawiający miał realny wpływ na to, kogo dopuszcza do przetargu – mówiła Olszewska.
Nowe przepisy mają jasno wskazać, że pierwszeństwo w dostępie do przetargów powinni mieć wykonawcy z UE oraz krajów objętych umowami z Unią. – Wyjątkowe przypadki dopuszczenia firm spoza tego grona będą należały do decyzji profesjonalnego zamawiającego – dodała.
TSUE daje narzędzia, ale decyzja należy do zamawiającego
Nowe podejście do firm spoza UE ma mocne podstawy: wyrok TSUE z 2024 r. (sprawa C-652/22) potwierdził, że państwa członkowskie mogą ograniczać ich udział, jeśli nie istnieje umowa z UE. Daje to zamawiającym realne narzędzie do ochrony lokalnego rynku.
W praktyce oznacza to, że zamawiający może, ale nie musi dopuścić takiego wykonawcę do udziału w postępowaniu. Co więcej, może również stosować wobec niego odmienne – np. bardziej restrykcyjne – warunki udziału, o ile zrobi to w sposób przejrzysty i proporcjonalny.
Orzeczenie to daje realne podstawy do ograniczenia udziału np. firm z Chin, które wcześniej – jak podkreślali paneliści – potrafiły oferować rażąco niskie ceny bez odpowiednich gwarancji jakości.
Zielone światło dla lokalnych i odpowiedzialnych
Głos z sektora dostawców materiałów zabrzmiał równie dobitnie. Andrzej Losor, członek zarządu Heidelberg Materials Polska, podkreślił, że nie tylko jakość wykonania, ale i materiały są ofiarą presji ceny. – Jeśli przetarg wygrywa ktoś za połowę kosztorysu inwestorskiego, to gdzieś te oszczędności się odbiją. Najczęściej – na materiałach – zaznaczył.
Losor od lat apeluje o wprowadzenie zielonych zamówień publicznych.
– Musimy zacząć uwzględniać komponent lokalny i ślad węglowy. Dziś mówimy o ETS-ach, a potem i tak wygrywa oferta z cementem zza granicy, produkowanym bez żadnych norm środowiskowych.
Jego zdaniem zmiany są możliwe, ale pod warunkiem współpracy wszystkich stron i konsekwentnego egzekwowania standardów jakości.
Panel „Rynek budowlany pod presją” odbył się podczas XVII Europejskiego Kongresu Gospodarczego (EEC 2025) w Katowicach – jednej z największych i najważniejszych konferencji gospodarczych w Europie Centralnej. W dyskusji udział wzięli Przemysław Koperski z Ministerstwa Infrastruktury, Tomasz Kwieciński z GDDKiA, Agnieszka Olszewska z UZP, Maciej Olek z firmy Budimex, Andrzej Losor z Heidelberg Materials, Marita Szustak z Track Tec i IGTL oraz Wojciech Ziemliński z Sika Poland.
Patronem medialnym XVII Europejskiego Kongresu Gospodarczego (EEC) w Katowicach są „Strefa Biznesu” oraz „Dziennik Zachodni”, należące do Polska Press Grupy – jedynej firmy medialnej w Polsce, która posiada w swoim portfolio 22 serwisy regionalne, ponad 500 serwisów miejskich, ogólnopolski portal informacyjny i.pl, a także liczne serwisy tematyczne (m.in. StrefaObrony.pl, StrefaEdukacji.pl, StronaKobiet.pl czy RegioDom.pl), branżowe oraz e-commerce. Jest również wydawcą 20 dzienników regionalnych.
