- Od lat na stadionie przy ulicy Orłowskiej gra się nam bardzo źle. I tym razem, nawet gdy rywal przeżywa ogromne kłopoty personalne, wygraliśmy z ogromnym trudem - mówił po meczu grający trener pakościan.
Bolesna lekcja
Większość zawodników Goplanii dopiero uczy się dorosłego futbolu. Niestety, w sobotę otrzymali kolejną bolesną lekcję.
- Chłopacy rozegrali dobre spotkanie. Nie uniknęli błędów w obronie, ale zasłużyli na pochwałę - oceniał Artur Wiśniewski, szkoleniowiec Goplanii. - Przygotowania do rundy wiosennej rozpoczęliśmy w połowie marca. Dlatego też obawiałem się, że moi podopieczni nie będą w stanie przeciwstawić się silnym rywalom przez całe 90 minut. Braki kondycyjne nadrabiali ogromną ambicją.
Wydawało się, że spotkanie zakończy się podziałem punktów. Na gola Bartłomieja Delekty (kolejny gol stopera Notecianki), inowrocławianie odpowiedzieli trafieniem Mateusza Kowalskiego.
Szczęśliwy strzał
Jednak w 87. minucie obrońcy Goplanii nie zdołali precyzyjnie zablokować strzału Michała Nadolskiego.
- Otrzymałem świetną piłkę. Miałem trochę miejsca, więc zdecydowałem się na uderzenie. Piłka odbiła się od defensorów gospodarzy i wpadła do bramki - wyjawia Nadolski.
Załamani goplaniści nie byli już w stanie wyrównać.
- Byliśmy bardzo bliscy osiągnięcia celu. Tak długo chłopacy realizowali przedmeczowe założenia. Niestety, na chwilę zostawili bez opieki Michała Nadolskiego i straciliśmy gola - mówił ze smutkiem Wiśniewski.
Złość i płacz
Młodzi inowrocławianie ogromnie przeżywali niepowodzenie. Z płaczem boisko opuszczał Mikołaj Goczkowski.
Zdolny prawoskrzydłowy w końcowych sekundach dość pochopnie otrzymał od sędziego czerwoną kartkę (za dwie żółte).
- Dla nas występy w trzeciej lidze to znakomity poligon doświadczalny. Nie mamy nic do stracenia. Możemy zebrać tak potrzebne doświadczenie - zaznaczał trener Goplanii. - Cieszę się, że do drużyny dołączyli bracia Damian i Łukasz Kempscy. Wracają po poważnych urazach, dlatego też sporo potrwa, zanim dojdą do pełni formy.
Na stojąco
Słabo zaprezentowali się pakościanie. Byli zbyt pewni końcowego zwycięstwa. Czujność uśpił ich szybko zdobyty gol.
- Wygraliśmy szczęśliwie. Mam sporo zastrzeżeń do zaangażowania zawodników. Nie jestem także zadowolony z postawy napastników. Razili nieskutecznością, ponadto grali zbyt egoistycznie - podkreślał Nadolski. - Rozgrywki jeszcze się nie skończyły. Wciąż nie jesteśmy pewni utrzymania się w trzeciej lidze. W kolejnych meczach musimy pokazać się z dużo lepszej strony, jeśli marzymy o punktowych zdobyczach.