A powód do dumy jest, ponieważ w ubiegłym roku na przystąpienie do egzaminu na prawo jazdy kategorii B trzeba było czekać nawet trzy miesiące. Niewiele krócej stały w kolejce osoby, którym nie powiodło się za pierwszym razem.
Jak to możliwe, że teraz ubiegający się o prawo jazdy sami wybierają dogodny termin egzaminu? - Dokonałem wielu zmian - tłumaczy Tadeusz Kondrusiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy. - Przede wszystkim połączyłem dział obsługi klienta z zespołem koordynacji. Zwiększyłem liczbę egzaminatorów nadzorujących, czyli tych, którzy kontrolują pracę osób przeprowadzających egzamin. Obecnie jest ich trzech, a był tylko jeden.
Dziękuję za współpracę
Co prawda nieznacznie spadła liczba mieszkańców przystępujących do egzaminu, ale ubyło także egzaminatorów. - Podziękowałem za współpracę osobom, które nie wykonywały swoich zadań jak należy - tłumaczy Kondrusiewicz. - W razie konieczności mogę dodatkowo zatrudnić kolejnych pracowników.
A chętnych na to stanowisko nie brakuje, mimo że, jak podkreśla Wiesław Płachecki, egzaminator nadzorujący WORD-u, dyscyplina w stosunku do egzaminatorów sprawdzających przyszłych kierowców znacznie wzrosła. - Uważnie przyglądamy się zachowaniu oraz formie wydawania poleceń - wskazuje. - Zdarza się, że mamy zastrzeżenia.
Zdałeś prawo jazdy za drugim razem? Jesteś lepszym kierowcą.
Uwagi dotyczą głównie komend kierowanych do osób egzaminowanych. Bywają one bowiem niejednoznaczne. - Czasami egzaminator mówi też zbyt cicho - mówi dalej Wiesław Płachecki. - Oczywiście w takiej sytuacji kursant ma prawo poprosić o powtórzenie komendy.
Niestety, ułatwiony dostęp do egzaminu nie spowodował wzrostu zdawalności. - Utrzymuje się ona na poziomie 30 procent - wylicza Tadeusz Kondrusiewicz. - Czyli zbyt wysoka nie jest.
Praktyka powinna trwać dłużej
E-wydanie Gazety Pomorskiej
Nie możesz kupić papierowego wydania naszej gazety? Teraz możesz dowiedzieć się, co dzieje się w twoim regionie, kraju i świecie także czytając e-wydanie "Pomorskiej KLIKNIJ TUTAJ
Zdaniem dyrektora może to być spowodowane za małą liczbą godzin, które przyszły kierowca zalicza podczas kursu przygotowującego. - Poza tym kursanci pokonują trasy najbardziej newralgiczne - zauważa. - Uczą się ich na pamięć. Doskonałym przykładem jest ulica Cicha. A przecież nie o takie przygotowanie chodzi.
Efekt? W trakcie egzaminu zestresowani kursanci popełniają rażące błędy. Do najczęstszych należy nieprawidłowa zmiana pasa ruchu. - Kierunkowskaz to nie wszystko - zaznacza Wiesław Płachecki. - Trzeba się jeszcze upewnić, czy nikt nie jedzie drugim pasem.
Kolejna sprawa - nieprzestrzeganie czerwonego światła. - Ale to raczej wytłumaczyłbym stresem - uśmiecha się egzaminator nadzorujący.
Udostępnij