Energa Toruń z trudem ograła czerwoną latarnię TBLK [zdjęcia]

ENERGA TORUŃ - ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 54:46 (12:9, 12:12, 17:14, 13:11)
ENERGA: Ajavon 21 (3), 4 as., Szczechowiak 10 (1), 6 zb., Macaulay 6, 10 zb., Kudraszowa 3 (1), Misiek 2 oraz Idczak 11 (3), 6 as., Walich 2, Skorek 0, Kelley 0, Tłumak 0.
ZAGŁĘBIE: Sutherland 16, 10 zb., McCallum 6, Dąbkowska 2, Głocka 2, Swanier 0 oraz Rozwadowska 13 (1), Bekasiewicz 5, Dobrowolska 2.

Torunianki zaczęły źle. W obronie jeszcze było przyzwoicie, ale po drugiej stronie kosza w ciągu 4 minut zdołały trafić tylko dwa razy. Skutecznych akcji było bardzo mało, za to strat znowu zdecydowanie za dużo, w 1. kwarcie już 9. Wynik po 10 minutach mówi wszystko, sosnowiczanki miały zaledwie 20 procent z gry.

W drugiej kwarcie było jeszcze gorzej. Indolencja strzelecka gospodyń sięgała wysokiego sufitu w Arenie Toruń, bardzo słabo grały wszystkie rozgrywające. Sosnowiczanki uspokoiły grę, w 14 minucie trafiła Aishah Sutherland i Zagłębie prowadziło 15:14. Niemoc przełamała Matee Ajavon, która jako jedyna radziła sobie w ataku przed przerwą. W sumie Energa do przerwy miała 36 proc. z gry i aż 14 strat na koncie.

O zwycięstwie gospodyń zadecydowały rzuty z dystansu. Pierwszy raz trafiłaA javon dopiero w 23. minucie, potem jeszcze Idczak i Szczechowiak, a przewaga Energi sięgnęła 10 pkt. To jeszcze nic nie rozstrzygnęło, bo rywalki naprawdę dobrze broniły i odrobiły straty. Jeszcze w ostatniej kwarcie znowu prowadziły 42:41. Wtedy znowu z dystansu trafiły jednak Ajavon i Idczak.

Trener Elmedin Omanić zadowolony był jedynie z defensywy. Zagłębie miało skuteczność z gry niespełna 31 proc. Szczególnie pilnowana była Shannon McCallum. W pierwszym meczu, gdy beniaminek sensacyjnie pokonał Energę, rzuciła 17 pkt, w niedzielę miała 2/10 z gry i 10 strat.