Przeciwko był wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Andrzej Jerosławski. Radny uważa, że nie warto wydawać gminnych pieniędzy na organizowanie sylwestra. Kto chce, może sam zadbać o sztuczne ognie, a gmina miałaby więcej pieniędzy na inne zadania. - Tych, którzy chcą świętować sylwestra i puszczać sobie petardy, można "zagonić" w jego miejsce i niech tam sobie strzelają, ile tylko chcą - _twierdzi Jerosławski. _
Radny stwierdził też, że ma nadzieję, że jeżeli fajerwerki będą, to będzie też i duża mgła, tak by nikt nic nie widział.
Pozostali radni nie wzięli słów kolegi na poważnie i stwierdzili, że powitanie Nowego Roku w Tucholi to już obowiązek. Radny Dariusz Kwaśniewski uważa, że tucholanie są zadowoleni, że mogą spędzić sylwestra razem. Nie każdy wybiera się na bal.- Sam chętnie przyjeżdżam z daleka do Tucholi, by nie spędzić sylwestra w leśnej głuszy - mówi.
Tucholscy rajcy zauważyli też, że przed 24.00 przerywane są zabawy organizowane w lokalach, bo wszyscy chcą bawić się na rynku. A burmistrz Tadeusz Kowalski stwierdził, że nie jest zwolennikiem wypuszczania pieniędzy w powietrze, ale pokaz fajerwerków za 4 tys. zł, to kwota, która dla budżetu jest znośna.