Na początek kilka słów wprowadzenia powiedział potencjalnym widzom dr Zbigniew Korsak, bo to już tradycja, że Filmobraniu towarzyszy cykl wykładów systematyzujących zjawiska typowe dla filmowych nurtów i gatunków. W auli LO im. Filomatów Chojnickich młodzież mogła przez chwilę zastanowić się, czy diagnoza prelegenta jest słuszna.
A mówił o tym, że prawie od zawsze zło było bardziej pociągające dla artystów wszelkiej maści niż dobro. Jednak do niedawna odbiorca dobrze wiedział, że jeśli nawet w sztuce pokazuje mu się obrazy przemocy, to i tak dobro zwycięży. Klasycznym przykładem były stare westerny, w których bohater w jasnym kapeluszu, o schludnym wyglądzie i jednym rewolwerze na pewno na koniec miał sobie dawać radę z antybohaterem - brudnym, nieogolonym i z dwiema sztukami broni palnej.
- Ale ten wzorzec już nie istnieje - ubolewał Korsak. - Dziś wszelkie granice zostały przekroczone i nie wiadomo już, co tak naprawdę jest złe, a co dobre.
Nawiązał do niedawnych wydarzeń podczas Dnia Niepodległości w Warszawie, podczas których spalenie słynnej Tęczy Julity Wójcik przez jednych było traktowane jako wandalizm i bandytyzm, dla innych było tylko zniszczeniem "wrogiego" symbolu, kojarzonego ze środowiskiem gejowskim. - Nie ma u nas consensusu co do wartości - podsumował Korsak. - Wszystko staje się relatywne.
Wskazywał, że filmów o przemocy - w rodzinie, seksualnej, słownej itp., itd. jest coraz więcej, co rodzi dość niebezpieczne zjawisko zobojętnienia na jej przejawy. - Albo udajemy, że nie widzimy jej wokół siebie, albo nie chcemy jej dostrzec - przestrzegał.
Dziś podczas Filmobrania będą już jednak zgoła inne klimaty, bo zobaczymy nurt z "przymrużeniem oka". O godz. 16 w domu kultury film "Nieobliczalni", o godz. 18 - "Przelotni kochankowie" i o godz. 20 - "Byzantium".
Karnety po 70 i 50 zł, a Filmobranie potrwa do niedzieli.
Czytaj e-wydanie »