- Słychać narzekania, że na wsi nie pachnie fiołkami, ale schabowe niemal wszyscy wcinają! - stwierdza z rozżaleniem pan Ryszard, rolnik spod Lipna. - Dookoła budują się osoby, które mają odrealnioną wizję wsi. Potem odkrywają, że na wsi robi się żniwa, że hoduje się tutaj świnie czy krowy. I jest wielkie zaskoczenie!
Kontrowersyjna ustawa odorowa ma określić m.in. minimalne odległości inwestycji od budynków mieszkalnych. Według zarządu Krajowej Rady Izb Rolniczych, zmiany doprowadzą do hamowania rozwoju wsi.
Protest w tej sprawie został skierowany m.in. do prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego, ministra Grzegorza Pudy.
- Niezrozumiałym jest fakt objęcia projektem ustawy tylko sektora rolnego, a przecież uciążliwe zapachy unoszą się z biogazowni, oczyszczalni ścieków, wysypisk śmieci, instalacji przetwarzające śmieci itp. - czytamy w oświadczeniu Rady. - Samorząd rolniczy wielokrotnie zwracał uwagę na problemy ludzi z miasta, którzy przeprowadzili się na wieś. Działalność rolnicza to zarówno podstawowe źródło dochodów rodzin rolniczych, jak również tradycja, bez której wieś zatraci swój charakter. Uważamy, że należy przede wszystkim ustanowić przepisy prawa, aby nie ograniczać możliwości rozwoju gospodarstw rolniczych.
Kolejna kwestia. Rolnicze rodziny, które postawiły na produkcję zwierzęcą, dostaną po kieszeni.
- Wejście w życie nowych przepisów zmusi do migracji ze wsi i spowoduje spadek liczby rodzinnych gospodarstw - alarmuje samorząd rolniczy. - Zmniejszy się liczba zwierząt hodowanych w Polsce, a niszę produktów zwierzęcych będą wypełniać sprowadzane z zagranicy. Przepisy ustawy narażą rolników na wzrost kosztów inwestycji oraz pogorszą sytuację i tak trudną pracy w gospodarstwie, a także spowodują zwiększenie kosztów produkcji. Ponadto przepisy ustawy spowodują utratę samowystarczalności żywnościowej kraju.
Ponadto, zarząd wskazuje, że projekt ustawy nie został przesłany do konsultacji społecznych do Krajowej Rady Izb Rolniczych.
