MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Frank Gaebelein uparł się, że nauczy Polaków grać w golfa

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak Fot. Marek Jankowiak
Frank Gaebelein: - Grać w golfa uczę już od 24 lat i z mojego doświadczenia wynika, że na pewno robić to może każdy, kto chce
Frank Gaebelein: - Grać w golfa uczę już od 24 lat i z mojego doświadczenia wynika, że na pewno robić to może każdy, kto chce
W golfie nie jest najważniejsze to, by tę piłkę posłać daleko, ważniejsze jest to, by to zrobić prosto - rozmowa z... Frankiem Gaebeleinem, zawodowym trenerem i konsultantem gry w golfa.

- Trzeba mieć dużo pary w rękach, żeby posłać taką małą piłeczkę w pole na odległość 300 czy 400 metrów?

- W golfie nie jest najważniejsze to, by tę piłkę posłać daleko, ważniejsze jest to, by to zrobić prosto. No i tak samo - nie jest ważne, żeby się to udało raz czy dwa, tylko, żeby się nauczyć to regularnie powtarzać. Tak samo, jak potem trafiać do dołka. Myślę, że wystarczy 10, może czasem 20 lekcji, żeby mieć dobry start, a potem rok czy dwa - w przypadku mężczyzn, a dwa do czterech lat - w przypadku kobiet, żeby gry w golfa dobrze się nauczyć.

- A ile przyjdzie nam zapłacić za ten tzw. dobry start?

- No, to w dużej mierze zależy od tego, gdzie będziemy się uczyć. Na polu pod Warszawą - może to być 150 - 200 złotych za jedną lekcję z instruktorem. W Brzozie tymczasem - zaledwie 50 złotych…

- Gdzie, przepraszam?

- W Brzozie, pod Bydgoszczą. Od niedawna tu właśnie mamy zawodowy, trzystumetrowy driving range. I tu już można się uczyć tego pierwszego uderzenia kijem w piłeczkę. Można to robić także samodzielnie. Koszyk, a w nim 60 piłek, kosztuje wtedy zaledwie 20 złotych. A ja, jeśli ktoś ma taką ochotę, doradzam gratis.

- Czy w golfa, tak jak niby śpiewać, grać każdy może?

- Grać w golfa uczę już od 24 lat i z mojego doświadczenia wynika, że na pewno robić to może każdy, kto chce. Oczywiście, warto przy tym pamiętać, że taki mistrz, jak Tiger Woods może być tylko jeden, za to reszta - po prostu gra. Każdy - dla przyjemności, a ci najlepsi - na punkty i za pieniądze. I co ważne - tych grających przybywa. Trzy lata temu, gdy zaczynałem trenować w Bydgoszczy, miałem u siebie zaledwie siedmiu graczy. Teraz - mam ich ponad stu.

- No, to zbija pan już fortunę…

- Tak, tyle że na razie… w groszach.

- A dlaczego pan się uparł, żeby Polaków nauczyć gry w golfa? Może oni wcale nie chcą?

- Przez wiele lat uczyłem grać Niemców. Od 1986 roku byłem najpierw zawodowym graczem, a jednocześnie zdobywałem umiejętności instruktorskie. Obserwowałem przy tym, jak szybko tam się ten sport rozwija. W 1981 roku Niemcy mieli zaledwie 170 profesjonalnych pól golfowych, teraz - mają ich 1000. Golf jednak nie wypełnił mi życia, bo… zakochałem się w Polce, która potem została moją żoną. To inowrocławianka. Dla niej przyjechałem do Polski i pomyślałem, że Polacy tak samo szybko mogą się tej gry nauczyć. I już widać, że Polacy chcą to robić. Wprawdzie mamy w Polsce zaledwie 15 kategoryzowanych pól golfowych (choć łącznie z tymi, które nie spełniają jeszcze światowych norm - jest ich 35), to jednak pole pod Częstochową już należy do najładniejszych na świecie, a pola pod Gdańskiem czy Wrocławiem, to też europejska czołówka. Ale nie takie pola, za 30 mln euro, są Polakom teraz najbardziej potrzebne. Za milion euro też można zbudować przyzwoite pole. Kłopot w Polsce polega na tym, że mamy mało pól za tzw. rozsądną cenę. I to ogranicza możliwość gry w golfa w kraju i rozwój tego sportu.


- A nie fakt, że to jednak jest sport elitarny, dla wielu z nas dziś niedostępny?

- To nieprawdziwe założenie. Drogiego sprzętu czy nowego stroju - nie trzeba kupować. Można wypożyczyć. Są pola, na których za 40 złotych można pograć przez cały dzień. I takich pól nam dziś w Polsce potrzeba. Jestem przekonany, że gdy uda się tę barierę mentalną, że to sport drogi obalić, to szybko okaże się, że w Polsce potrzeba pięć razy więcej pól golfowych niż mamy obecnie.

- Co jest w stanie wyprowadzić pana z równowagi?

- Trwonienie czasu. Ja przez wiele lat pracowałem w wojsku więc mam więcej szacunku dla czasu. Polacy go nie mają. Umówić się z Polakiem na godzinę, to naprawdę nic nie znaczy.

 

- Czym można zrobić panu przykrość, a czym przyjemność?

- Przykra jest dla mnie zawsze sytuacja, w której rozmawiam z tzw. człowiekiem, który wszystko wie najlepiej. Nieważne są argumenty w takiej rozmowie. Przyjemność też mam zawsze, gdy spotykam się z miłymi ludźmi.

- Której z domowych czynności najbardziej pan nie lubi?

- Na pewno zmywania. Ale za to dobrze mi idzie z odkurzaczem.

- Jak smakuje polska kuchnia?

- Jem wszystko, co gotuje moja żona. No, może z wyjątkiem kaszanki. To niespecjalnie. Uwielbiam gołąbki i żurek.

- Które cechy są najważniejsze u kobiety?

- Łagodność i dokładność. Ale też pewna niezależność.

- A gdyby tylko oczy miały wybierać?

- Na pewno najważniejsza jest twarz. Moją żonę poślubiłem m.in. dlatego, że przypominała wschodnio-pruską księżniczkę.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska