Sześć kolejek za nami, a bydgoszczanie w tabeli na miejscu 14. z bilansem 1-5. Za nimi Start Lublin, który pokonali i AZS Poznań, z którym... przegrali bezpośredni bój o awans z II ligi. Z 1 zwyciętwem więcej UMKS Kielce, Spójnia i szczeciński AZS. W tym gronie, niestety, póki co trzeba upatrywać kandydatów do spadku.
- To wykładnik zasobności klubów. AZS, UMKS i my mamy najniższe budżety w I lidze (ok. 500 tys. zł - red) - mówi Bartłomiej Dzedzej, prezes. - Śmiech mnie bierze, gdy słyszę na przykład panią prezes Stali Ostrów, która mówi, że ma "tylko" milion i jeden z najniższych budżetów. Powiedziałem jej: "Zapraszam do Bydgoszczy. Zobaczy pani jak się funkcjonuje za połowę tej sumy" - dodaje.
Lepszy spadek niż długi
Faktem jest, że bydgoski klub, jako jeden z nielicznych w lidze, na pewno jedyny w mieście, nie generuje innych kosztów osobowych, poza niewielkimi kontraktami dla zawodników. Cały zarząd pracuje społecznie, a w prowadzeniu działalności pomagają przyjaciele klubu, zaś koszty organizacji spotkań i wyjazdów pokrywane są ze skromnej - dodajmy - dotacji z miasta. Wsparcie Rafała Franz i grona darczyńców pozwala na grę, ale bez szału zakupów.
- Wolę spaść z ligi, niż zadłużyć klub - deklaruje Dzedzej. - Gdybyśmy mieli choć skromną część wsparcia, które dostają u nas inne kluby, walczylibyśmy w czołówce, a nie w ogonie. Niestety, niesłabnące zainteresowanie kibiców występami "Asty" nie przekłada się na większe zainteresowanie ze strony sponsorów czy dotacje. Ale nie zrażamy się tym i robimy swoje - tłumaczy.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Sęk w tym, że bez o 10-20% większej kwoty w budżecie Franz Astoria nie wzmocni się. A jest ono konieczne, aby znów do ostatniego meczu nie drżeć o ligowy byt. Dwa lata temu zespół przegrywał mecz za meczem, często w beznadziejnym stylu, w efekcie w play out ustawił się w słabej pozycji i przegrał 2-3 ze Startem, grając decydujący mecz w Lublinie.
Wzmocnienie potrzebne
Czy w tym sezonie może być lepiej?
- Już jest lepiej - przekonuje trener Jarosław Zawadka. - Przede wszystkim mam zespół walczący, nawet wtedy, gdy rywal jest mocniejszy.
Przykłady? Potyczki ze Śląskiem, Stalą, SKK. W pozostałych przypadkach zabrakło centymetrów pod koszem, lepszej skuteczności, mniejszej liczby błędów.
- Patrząc na to z boku, widzę, że zawodnicy wiedzą co mają grać, ale często tego nie realizują. To jednak wynik ich indywidualnych predyspozycji. Ale cóż, skład mamy optymalny na nasze warunki finansowe i innego mieć nie będziemy. Chyba, że przyjdzie sponsor, wyłoży kasę. Graczy do wzięcia jest wielu i już dziś możemy stworzyć listę potencjalnych kandydatów. Ale jest szczegół - trzeba im jeszcze zapłacić - mówi Dzedzej.
Po przegranym meczu z Sokołem trener Zawadka przyznał: - Czasami z zazdrością patrzę na inne kluby, gdzie na ławce marnują się zawodnicy, którzy nam przydaliby się od zaraz. Pierwszy z brzegu - Mateusz Jarmakowicz z Trefla (208 cm, 24 lata), który gra epizody w TBL.
Takich graczy jest więcej, ale żeby ich wypożyczyć, trzeba zapłacić i koło się zamyka.
Nowi w kratkę
A obecny skład "Asty"? Młody, walczący, głównie bydgoski, ale mający braki. O centymetrach już było, o błędach też. Do tego z gorącymi głowami, w kilku przypadkach bez doświadczenia. Każdemu można by wytknąć słaby mecz, ale i pokazać znakomity. Trudno tylko im się jakoś spasować, aby wszystko co tydzień grało na "sto dwa".
Na koniec dwa zdania o Piotrze Czaplickim i Filipie Małgorzaciaku. Pierwszy ma 30 lat, doświadczenie, lecz zawodzi. Od skrzydłowego można wymagać więcej niż 3,2 pkt. przy skuteczności 40%, 1,8 zb., 1 as., a do tego 4 faule w 12 minut!
- Piotr nie pokazuje w lidze tego co potrafi. Może trochę go przerosła? - mówi Zawadka.
A Filip?
- To koszykarz, który nie popełnia głupich błędów. Nie wymagajmy jednak od niego, żeby szybko stał graczem decydującym o obliczu zespołu - przyznaje prezes Dzedzej.
Małgorzaciak z 7,7 pkt. (47% z gry) jest już 5. strzelcem zespołu. Będą z niego ludzie.
Czytaj e-wydanie »