
To było wielkie gotowanie, a szefów kuchni dwóch - oprócz Alberta Menheere także Thuy Tran Dinh
(fot. Maria Eichler)
Prawda, że jest to trudne do wyobrażenia? Bo nam często nie chce się ruszyć ani ręką, ani nogą, a mamy znacznie bliżej, by włączyć się w jakąś akcję czy dać grosik. Ale tacy są Holendrzy. Sami prowadzą w Waalwijk fundację Kienkeurig, która powstała po to, żeby pomagać chojniczanom - przez pamięć o jednym z żołnierzy z Polski wyzwalającym ich miasto z rąk Niemców w czasie II wojny światowej. Wszystko zaczęło się więc od Jana Gasperowicza i od Josa Collarda, który założył fundację i zaczął od pomocy dla starego szpitala.
Dziś jego dzieło kontynuują Albert Menheere i jego drużyna, a ponaddwudziestoletnia praktyka dowodzi, że Holendrom ich misja udaje się nadzwyczajnie. - Jestem szczęśliwy, że mogę pomagać - twierdzi Albert Menheere.
Fundacja Kienkeurig skupia się na opiece paliatywnej, zwłaszcza świadczonej przez Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum, pomaga dzieciom w trudnej sytuacji - upośledzonym, nieuleczalnie chorym. Dzięki niej do Chojnic przyjechały m.in. skutery, prezenty gwiazdkowe, specjalistyczny sprzęt, meble itp. - Nie mamy już dochodów z gry bingo, którą zapoczątkował dla fundacji Jos Collard - mówi Menheere. - Musimy intensywnie poszukiwać sponsorów i to jest dla nas nowe wyzwanie.
Podczas Bankietu w fiolecie jego uczestnicy mogli się przekonać, jak bezpośredni i pełni empatii są holenderscy przyjaciele TPH, jak łatwo nawiązują kontakty i przełamują bariery. W restauracji Sukiennice ugościli najwybredniejszych smakoszy pysznościami z Holandii - owocami morza, zupą szparagową z łososiem, deserami.
Pięknie zaśpiewała tego wieczoru Magdalena Kosobucka, a jej duet z Albertem Menheere w piosence "Nie opuszczaj mnie" przejdzie do legendy.
Holendrzy pokazują, że można działać razem w zbożnym celu i że warto się w tym wspierać. Może z czasem bardziej weźmiemy sobie do serca tę naukę?