Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Futbol amerykański - anielska krucjata w Warszawie

Adam Czarniawski
Angels pierwszy mecz z "Krzyżowcami" przegrali 6:12.
Angels pierwszy mecz z "Krzyżowcami" przegrali 6:12. Adam Czarniawski
W sobotę na stadionie DOSiR Praga Północ w Warszawie Angels Toruń bedą walczyć z Crusaders Warszawa o drugie zwycięstwo w sezonie.

Gospodarze sobotniego starcia uparcie walczą o drugie miejsce w tabeli. Na razie zajmują trzecią lokatę z bilansem 2-2 tracąc do będących piętro wyżej Wilków tylko jedną wygraną. Goście, którzy zjawią się w stolicy, znajdują się w znacznie gorszym położeniu. Z dorobkiem 1-4 są przedostatni w Grupie Północnej. To pierwszy argument za tym, żeby uznać Krzyżowców za faworytów nadchodzącej bitwy.

Drugi jest taki, że w poprzednim pojedynku tych dwóch drużyn zwyciężyli warszawianie 12:6. Triumf jednak był efektem mozolnej pracy i dużej dawki szczęścia. Mecz był wyrównany, zacięty i stojący pod znakiem mocnej gry defensywnej obu stron. W pierwszej połowie Crusaders zdołali wyjść na prowadzenie 6:0 za sprawą dobrych podań Saschy Gaveau do Adriana Grudnia, które doprowadziły stołecznych pod pole punktowe, gdzie serię wykończył rozgrywający. W trzeciej kwarcie odpowiedział mu Łukasz Kuśmirek i przez długi czas zespoły zatrzymały się na 6:6. Dopiero minutę przed końcem Crusaders zdołali przełamać impas dzięki podaniom Gaveau do Frederika Hermanna, które ustawiły drużynę w dobrym położeniu. Zapunktował Michał Boruciński po akcji biegowej. Anioły miały szansę zremisować, ale kluczowe podanie nie dotarło do adresata a mecz zakończył się chwilę później.

- To był wyrównany i pełen emocji pojedynek, który rozstrzygnął się w ostatniej minucie. Nie było to jednak dziełem przypadku. Wygraliśmy, bo do końca byliśmy skoncentrowani na realizacji założeń taktycznych. Duch walki w połączeniu z żelazną konsekwencją spowodowały, że z Torunia wróciliśmy z tarczą - tak podsumował pierwsze zawody z Aniołami Marcin Miszczak, prezes Crusaders. Mniej powodów do radości miał trener torunian Bill Moore: - Mogę zapewnić, że nie mam dobrych wspomnień z tamtego meczu. Udało im się zdobyć kilka punktów więcej natomiast my mieliśmy problem w ofensywie z wykańczaniem akcji.
Od tamtego starcia minęły już dwie kolejki PLFA I, więc sytuacja drużyn zmieniła się. Anioły spadły na ziemię i powoli żegnają się z myślą o wzlocie do następnej rundy. Zamiast tego mają wiele do przemyślenia. Przede wszystkim niedawną porażkę z Wilkami 16:32. - Ta przegrana to sprawa koncentracji w całym meczu i w każdej z trzech formacji. To było dobre starcie, w którym mieliśmy swoją szansę, ale w ostatniej kwarcie nie byliśmy dostatecznie skupieni i nie przesuwaliśmy się do przodu w ofensywie. W obronie mieliśmy kilka wpadek, które dały nam popalić w końcowym rozliczeniu. Plusem tej sytuacji jest to, że wszystkie te niedociągnięcia są możliwe do poprawy. Nie zamierzamy powielać tych błędów w naszych ostatnich trzech starciach - wyjaśnił Moore. Jego zespół w tym sezonie nie radzi sobie za dobrze. Bilans 1-4 nie napawa optymizmem, zaś dokonania ofensywy są bardzo skromne. W pięciu spotkaniach Anioły zainkasowały jedynie 43 punkty, co daje średnią 8,6 na mecz. Warto zauważyć, że torunianie dopiero w starciu z Wilkami zdołali przekroczyć siedem zdobytych punktów! Szkoleniowca Angels to jednak nie martwi: - Atak nie spisuje się najlepiej, ale poprawiliśmy kilka rzeczy, co było widać w ostatnim pojedynku, gdzie wbiliśmy dwa przyłożenia i kopnięcie z pola. Po prostu musimy być bardziej skupieni w ofensywie.

Crusaders są tylko nieco lepsi - uzyskali jak dotąd 66 punktów i są przedostatni w grupie pod tym względem, ale rozegrali do tej pory o jeden mecz mniej od pozostałych. W poprzednim spotkaniu - podobnie jak Angels - zmierzyli się z Wilkami. Przegrali 17:26, więc osiągnęli rezultat zbliżony do torunian. Przy czym warto zauważyć, że w pierwszej konfrontacji z ekipą z łódzkiego Krzyżowcy triumfowali 30:8. Przyczyny takiej zmiany analizował Miszczak: - Pierwsza połowa należała zdecydowanie do nas, w trzeciej kwarcie prowadziliśmy wyrównaną walkę, ale w czwartej popełniliśmy kilka błędów, dając się zaskoczyć ofensywie Wilków. Jednocześnie sami graliśmy zbyt przewidywalnie. Walczyliśmy do końca, ale  nie zdołaliśmy już odrobić strat. W ten sposób Krzyżowcy oddali drugie miejsce w grupie, które teraz tak bardzo chcą odzyskać.

Żeby tego dokonać muszą pokonać Anioły. Co będzie konieczne do osiągnięcia zwycięstwa? - Jak w każdym naszym meczu istotna jest konsekwentna realizacja założeń taktycznych i koncentracja na grze, a nie na triumfie. Chcemy przede wszystkim pokazać dobry futbol. Nasi kibice na to zasługują. Wszystkie formacje wyciągnęły wnioski z ostatniego spotkania i ciężko trenują, by w sobotę drużyna zaprezentowała się z najlepszej strony. Jesteśmy dobrze przygotowani kondycyjnie. Poprawiliśmy taktykę, więc będziemy ponownie zaskakiwać naszymi akcjami. To będzie dla Angels ciężka próba - zapewnił Miszczak.

Nie mniejsze przygotowania widać w obozie Aniołów. - Musimy pamiętać o skupieniu w każdej godzinie, minucie i sekundzie trzech naszych ostatnich meczów. Pokazywaliśmy w tym sezonie, że możemy grać dobrze, tak jak pozostałe drużyny w PLFA I, ale również bywały chwile, w których na boisku wkradał się chaos. To wszystko zamyka się w słowie "koncentracja". Zwłaszcza w takich starciach jak z Crusaders. Nasze poprzednie zmagania z Warszawą to była wojna. Zapunktowali minutę przed końcem a my zdołaliśmy dojść na ich ósmy jard tuż przed ostatnim gwizdkiem. Nie spodziewam się niczego innego jak ponownie zaciętego pojedynku aż do samego finiszu - powiedział Moore.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska