Rację ma Adrian Miedziński, że trzeba wziąć pewną poprawę na terminarz. W pierwszych czterech meczach aż trzykrotnie torunianie walczyli z drużynami, które zajmują czołowe miejsca w lidze. Fakty są jednak nieubłagane: od lat 80. "Anioły" tak źle nie rozpoczęły ligi, w ostatniej dekadzie tylko dwukrotnie przegrywały dwa mecze w rundzie zasadniczej na własnym torze.
W drużynie aż roi się od problemów. Najpoważniejsze to wciąż Chris Holder i Paweł Przedpełski. Australijczyk w niedzielę tylko raz pokazał formę z poprzedniego sezonu, gdy wykorzystał błąd pary leszczyńskiej. W pozostałych czterech startach pokonał raz Pawlickiego.
Po meczu przed kamerami telewizyjnymi były mistrz świata w dosadnych słowach określił jakość swojego sprzętu. - Nie wiem czy da się z tym cokolwiek jeszcze zrobić, ale zabieram ten śmietnik ze sobą i spróbuję znaleźć jakieś rozwiązanie.
Przedpełski dostał w niedzielę szansę, w pewnym sensie wbrew rozsądkowi i pod presją kibiców. Pojechał katastrofalnie. Raz po ciężkiej walce pokonał Smektałę, w pozostałych biegach nawet nie nawiązał rywalizacji z rywalami.
- Nie wiem, co jest tego przyczyną. Może brakuje jazdy, może walka o skład i rywalizacja w drużynie sprawiła, że jedzie tak jak jedzie i nie ma tego komfortu jaki miał wcześniej. Być może jakiś problem powstał w sferze mentalnej i jego dyspozycja i jazda nie jest taka jak byśmy wszyscy chcieli - przyznaje Jacek Gajewski.
Brakuje w zespole stabilizacji. W pierwszych meczach zawodzili seniorzy, gdy rozkręcił się Greg Hancock i udało się znaleźć kolejnego lidera w osobie Michaela Jepsena Jensena, to zawiedli juniorzy.
- Daniel Kaczmarek w piątek stracił swój najlepszy silnik. Igor Kopeć-Sobczyński miał słabszy dzień, ale chyba po prostu zbytnio się napalił. Nie mamy pretensji do juniorów, są młodzi i cały się uczą - podkreśla trener Robert Kościecha.
Tak Get Well Toruń przegrał u siebie z Unią Leszno
Nie sprawdza się ten sposób prowadzenia drużyny. Nadmiar zawodników mają również w Lesznie i Wrocławiu, ale tam konsekwentnie stawiają na ten sam skład od początku sezonu i wygrywają. Jacek Gajewski w każdym meczu zmienia pary, Walaska na Przedpełskiego i odwrotnie, co ma najwyraźniej fatalny wpływ na kondycję psychiczną żużlowców. Niewykluczone, że teraz zdecyduje się na jeden wariant na kilka spotkań.
- Drużyna pracuje bardzo ciężko, aby osiągnąć sukces. Team spirit jest na wysokim poziomie, staramy się sobie pomagać nawzajem. Problem jest taki, że niektórzy tracą punkty - przyznaje Jensen, który jako jedyny spisuje się powyżej oczekiwań.
Sezon jeszcze nie jest przegrany. Teraz przed "Aniołami" dwa bardzo ważne mecze na wyjeździe w Częstochowie i u siebie z zaskakująco mocnym ROW Rybnik. Tylko dwa zwycięstwa przedłużą nadzieje w Toruniu na play off. Inne rozwiązanie oznaczać będzie, że cel zmieni się na walkę o utrzymanie.
Optymistą jest Adrian Miedziński. - Najgorsze byłyby teraz jakieś nerwowe ruchy. Nie składamy broni i spróbujemy zdobyć punkty na wyjeździe. Mamy świetny skład, nie odstajemy wiele od najlepszych drużyn. Nie jest powiedziane, że nie sprawimy niespodzianki w Lesznie. Jestem przekonany, że w końcu zagra cała drużyna - podkreśla żużlowiec, który jeździ w tym sezonie najrówniej.