https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gimnazjaliści z Golubia-Dobrzynia nie chcą uczyć się w mieście

(km)
Gimnazjaliści z Golubia-Dobrzynia nie chcą uczyć się w mieście
Gimnazjaliści z Golubia-Dobrzynia nie chcą uczyć się w mieście archiwum
Szóstoklasiści z Golubia-Dobrzynia częściej od gimnazjum miejskiego wybierają to... w Gałczewie. Dlaczego wolą dojeżdżać do szkoły? Czym przyciąga ich gimnazjum wiejskie?

Co roku przyjmujemy dużą grupę uczniów z Golubia-Dobrzynia - mówi Maria Gregorowicz, dyrektor Gimnazjum w Gałczewie w gminie wiejskiej Golub-Dobrzyń. - Słyszałem, że dyrektor gimnazjum publicznego w Golubiu-Dobrzyniu ma kłopot z uzbieraniem jednej klasy - mówi jeden z radnych miejskich.

Radni w końcu dostrzegli problem, ponieważ wydział oświaty przeprowadził wśród szóstoklasistów ankietę, z której wynika, że tylko niektórzy z nich postanowili wybrać gimnazjum w mieście przy ul. Szkolnej. Duża grupa woli dojeżdżać do gimnazjum w Gałczewie w innej gminie!

Na pytanie: "Jakie gimnazjum wybierzesz?" tylko 17 proc. szóstoklasistów ze Szkoły Podstawowej nr 1 i 2 odpowiedziało, że gimnazjum miejskie. 28 proc. wskazało na Gałczewo, a 39 proc. na Zespół Szkół nr 1, czyli gimnazjum powiatowe, które funkcjonuje przy liceum.

Burmistrz: wszystkiemu winny niż

Najwyższy wynik gimnazjum powiatowego nie dziwi, bo od lat przyciąga ono najlepszych uczniów. Zaskakuje natomiast bardzo słabe zainteresowanie gimnazjum miejskim.

Burmistrz Roman Tasarz tłumaczy je niżem demograficznym, co jednak nie przekonuje radnych. - Niż jest wszędzie. To opowiadanie bajek - mówi przewodniczący rady Mieczysław Gutmański, wskazując jako winnego dyrektora.

Tasarz twierdzi, że rozmawiał z radą pedagogiczną, która nie chce zmiany dyrektora. - A jest się czemu dziwić? - komentuje jeden z mieszkańców. - Bo nauczycielom jest dobrze, tak jak jest. Nikt ich nie gna do pracy.

Zobacz: XXXVII Wielki Turniej Rycerski w Golubiu-Dobrzyniu już w ten weekend. Będzie się działo!

Na pytanie: "Dlaczego nie wybierzesz gimnazjum na ul. Szkolnej?" najwięcej ankietowanych odpowiedziało - ze względu na złą opinię o szkole.
- Nam ktoś przyprawia małpią gębę - mówi Ewa Kardaszyńska, radna i nauczycielka w tej szkole. - Poza tym będę bronić dyrektora, wspaniałego człowieka. Jeśli jest problem, to z dwoma nauczycielami, leniuchami, którym nic nie można zrobić, ponieważ chroni ich karta nauczyciela.
Burmistrz przyznaje: - Zwolnienie nauczyciela graniczy z cudem.

- Moje dziecko skończyło tę szkołę i moja opinia o niej jest pozytywna - uważa z kolei radny Jarosław Zakrzewski.
Ale chyba nawet sam dyrektor Piotr Grzębski nie jest co do tego przekonany. - Potoczna opinia o naszej szkole nie jest sprawiedliwa. A przecież w tym roku mieliśmy kilkanaście 100-procentowych wyników na koniec roku. Z języków obcych i matematyki byliśmy lepsi niż Gałczewo. Robiliśmy dużo, aby przyciągnąć młodzież, organizowaliśmy imprezy, zachęcaliśmy. Zwykle większość najlepszych uczniów odbiera nam "Wazówna". Powstało też gimnazjum plastyczne. Poza tym dzieci jest coraz mniej.

Gałczewo bardziej przyjazne... i bardziej surowe

W tym roku do gimnazjum miejskiego wpłynęło jednak tylko łącznie 25 wniosków, a do gimnazjum wiejskiego w Gałczewie aż 47 spoza rejonu, większość z miasta i kilka z gm. Dębowa Łąka.

Gimnazjum w Gałczewie dysponuje dobrą bazą, zwłaszcza sportową, a każdemu uczniowi proponuje dowóz. Ale nie tylko.
Maria Gregorowicz, dyrektor tej szkoły mówi: - Zajmujemy się każdym uczniem. Staramy się dostrzegać talenty i pomagać w ich rozwijaniu, a słabszym oferujemy zajęcia wyrównawcze.

Gimnazjum w Gałczewie zwraca także dużą uwagę na bezpieczeństwo, nie zamiatając problemów pod dywan. - Zapraszamy wtedy rodziców i wspólnie szukamy rozwiązania - tłumaczy dyrektor.

Uczniów i ich rodziców nie odstrasza nawet dość surowy regulamin. W szkole nie można używać komórek (żeby m.in. nie nagrywać filmików i nie wrzucać ich do sieci). Placówka ma też wypracowany system zapobiegania wagarom.

- Jeśli dziecko jest chore, to rodzic ma obowiązek zadzwonić i nas o tym powiadomić. Jeśli tego nie zrobi do końca zajęć, wychowawca dzwoni do niego i pyta, dlaczego ucznia nie było w szkole - tłumaczy Maria Gregorowicz.
Wagary natomiast trzeba "odpracować", zostając po lekcjach. - Najważniejsza jest konsekwencja - twierdzi pani dyrektor.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska