Stal Ostrów - Polski Cukier Toruń 76:70 (14:23, 20:15, 21:20, 21:12)
STAL: Johnson 14 (1), 6 zb., 6 as., Łapeta 10, Majewski 10 (2), Chyliński 9 (1), Skifić 6 oraz Richardson 12 (2), Kostrzewski 6, Ochońko 5, Pinkney 4.
POLSKI CUKIER: Gruszecki 19 (1), Cosey 16 (1), 4 as., Cel 9, 9 zb., Mbodj 7, Wiśniewski 6 (1) oraz Sulima 6, Diduszko 5, Śnieg 2, Perka 0.
Dejan Mihevc wiedział, że w specyficznej hali w Ostrowie kluczem do powodzenia będzie obrona. Polski Cukier zaczął twardo, przez pierwszych 5 minut pozwolił zdobyć Stali tylko 6 punktów. Dobrze pilnowany był Aaron Johnson, który zaliczył tylko 1 asystę. Skuteczność z gry gospodarzy wynosiła poniżej 30 procent, do tego 5 strat.
W ataku zobaczyliśmy coś nowego: Polski Cukier uparcie forsował akcje dwójkowe z Cheikhem Mbodjem. To średnio wychodziło, ale bardzo mądrze i cierpliwie grali Karol Gruszecki i Glenn Cosey. Amerykanin w swoim stylu zaczął mecz ostrożnie, ale to po jego trafieniach przewaga urosła do 11 punktów.
W 2. kwarcie Stal poprawiła obronę, po serii nieudanych akcji przewaga topniała aż do punktu (25:26) po "trójce D.J. Richardsona w 14. minucie. Brakowało na parkiecie Coseya, akcje Wiśniewskiego były nieskuteczne (1/7 z gry).
Torunianie zapomnieli o swojej ustawionej grze i pozwolili się wciągnąć w szybką i chaotyczną grę. Stal nawet na chwilę objęła prowadzenie, ale wrócił Cosey i od razu trafił z dystansu. Do przerwy lider Polskiego Cukru miał 13 pkt (6/8 z gry).
Po przerwie Cosey cały czas był pod ogniem i trzymał torunian w grze. Trochę jednak zaczynało brakować innych opcji. Gospodarze mieli nieco więcej jakości na ławce. Efekt - po dwóch "trójkach Łukasza Majewskiego Stal prowadziła 47:45.
Utrata prowadzenia najwyraźniej mocno zmobilizowała Gruszeckiego, który w kilkadziesiąt sekund zdobył 7 punktów, m.in. po ładnym wsadzie w kontrze.
Trener Emil Rajković długo trzymał na parkiecie rezerwowych, dopiero w 33. minucie wrócił duet Johnson - Łapeta. Torunianie w całej serii akcji pudłowali spod kosza, czasami w niewiarygodnie prostych sytuacjach.
Stal skoncentrowała defensywę na Coseyu (po przerwie 3 pkt i 1/5 z gry), który momentami był nawet potrajany. Dlatego torunianie mieli ogromne problemy w ataku, na 2 minuty przed końcem przegrywali 64:61.
Końcówka miała dwóch bohaterów. W Polskim Cukrze trafiał Gruszecki, ale ostatnie słowo należało do Johnsona. Torunianom dług udawało się eliminować atuty lidera Stali, ale w końcówce pokazał, co potrafi. Najpierw dwa razy wymusił faule Coseya, a na 30 sekund przed końcem przedryblował niemal cały toruński zespół i trafił spod kosza (69:66).
To była kluczowa akcja, bo w odpowiedzi straty zaliczyli Gruszecki i Cosey. W ostatniej kwarcie Polski Cukier miał 4/14 z gry, 55 proc. z wolnych w całym meczu także nie jest powodem do dumy.