
Kazimiera Szark to inicjatorka izby pamięci i nieoceniona przewodniczka po zbiorach
(fot. Maria Eichler)
Co roku wśród słuchaczy widać prawie te same twarze. To znak, że na spotkanie w szkole przychodzą ci, którym historia nie daje spać. Bo wciąż poszukują odpowiedzi na nurtujące ich pytania i wątpliwości.
W tym roku Mirosław Giętkowski, dyrektor Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy zelektryzował słuchaczy arcyciekawym wywodem o tym, że musieliśmy przegrać tę wojnę. Bo nie mieliśmy odpowiedniego uzbrojenia, bo kawaleria była formacją nieprzystosowaną do nowych realiów walki, bo mieliśmy za mało dzieł, a artyleria działała sobie, a kawaleria też sobie. Brakowało koordynacji, łączności, konie padały jak muchy w bitwie po kilkudziesięciokilometrowych marszach.
Zdzisław Kościański z Poznania zastanawiał się, skąd u nas taki sentyment do kawalerii. Czy stąd, że taki ułan pięknie się prezentował, w galopie na swoim koniu, z szablą, z łopoczącą nad głową chorągiewką? Czy dlatego, że kawalerzysta to był mocarny chłop, i do szklanki, i do zabawy? Pewnie wszystko razem, łącznie z przykładami męstwa na polu bitwy, sprawiło, że ułanów otoczył nimb legendy, mimo że w życiu nie zawsze byli oni przykładem...
Zwykle po prelekcjach jest zwiedzanie izby pamięci w szkole, która umacnia ułańską legendę związaną z Krojantami. Tak było i tym razem, i jak zwykle oprowadzała po zbiorach niezwykła przewodniczka Kazimiera Szark.
Konferencję przygotował Piotr Eichler z Fundacji "Szarża pod Krojantami".