Już dawno w urzędzie gminy Grudziądz, nie było tak gorąco jak wczoraj. Emocje sięgnęły zenitu podczas spotkania, w którym wzięli udział: mieszkańcy, radni, urzędnicy oraz przedstawiciele firmy chcącej na terenie samorządu budować farmy wiatrowe.
Czytaj też: Gmina Grudziądz. Mieszkańcy Skarszew: wiatrakom mówimy "stop"
Stanowisko mieszkańców Skarszew i Maruszy można skwitować krótko: nie ma i nie będzie zgody na wiatraki.
Argumenty ludzi: siłownie mają stanąć za blisko domów, hałas będzie zbyt duży, ucierpią również zwierzęta.
- To jest zła lokalizacja - starał się przekonać inwestorów Janusz Trzebiatowski. Czy skutecznie? Raczej nie. Ci bowiem stali na stanowisku, że jest jeszcze zbyt wcześnie na rzeczową dyskusję.
- Nie jest jeszcze nawet gotowy raport oddziaływania na środowisko. Na pewno nie zrobimy nic, co byłoby sprzeczne z prawem - mówił Tomasz Zapaśnik, pełnomocnik inwestora.
Obiecał, że opinie mieszkańców zostaną wzięte pod uwagę, a odległości od domów jeszcze raz sprawdzone.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Na spotkaniu obecny był Wiesław Szefler, który firmie wydzierżawił ziemię pod farmy. Ludziom sprzedawał zaś działki.
Część mieszkańców zarzuciło mu oszustwo. Przekonywali bowiem, że w momencie zawierania transakcji, nie zostali poinformowani o planowanej inwestycji. Rozważają złożenie doniesienia do prokuratury. - Informacje o planach inwestycyjnych były zawarte w aktach notarialnych - bronił się Szefler.
Co dalej z wiatrakami? W ciągu kilku miesięcy urząd gminy powinien wydać tzw. decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji. To ona określi czy Skarszewy i Marusza to odpowiednie miejsce na farmy, czy też nie.