Można było się spodziewać, że mieszkańcy Kiełpina będą mieli pretensje do radnego Andrzeja Jerosławskiego, który domagał się ostatnio zlikwidowania ich szkoły. Ale taczka dla radnego, to była sensacja. Mieszkańcy zadbali o wygodę radnego, wyłożyli taczkę białym prześcieradłem. Radny, mimo wcześniejszych zapowiedzi, że na spotkanie do Kiełpina przyjedzie, nie stawił się na miejsce. Taczka stała więc pusta, ale i tak była główną atrakcją wieczoru, by wszyscy na pamiątkę pstrykali sobie zdjęcia.
- Nie przyjechałem, bo miałem ważne spotkanie - powiedział "Pomorskiej" radny. - Chciałbym pojechać do Bladowa, ale też nie wiem, czy się uda.
Radny o taczce dowiedział się od nas. Stwierdził, że może dobrze się stało, że go nie było, bo mogło dojść do incydentów.
Na spotkaniu był radny przewodniczący komisji edukacji Rady Miejskiej Dariusz Kwaśniewski. - Ta taczka była wymowna - mówi. - W żadnym razie nie chcieliśmy jednak, by doszło do samosądu. O bezpieczeństwo na sali dbał więc policjant.
Kwaśniewski mówi, że mieszkańcy poprosili go, by przekazał radnemu, by w przyszłości takimi pomysłami nie skłócał wsi: Kiełpina, Komorzy, Stobna, a nawet Legbąda.
Przypomnijmy, radny stał na stanowisku, że szkoła powinna być zlikwidowana ze względu na wysokie koszty utrzymania jednego ucznia (10 tys. 700 zł). - Proszę pamiętać, że te koszty związane są także z utrzymaniem świetlicy i OSP - mówi Kwaśniewski. - W ubiegłym roku były też duże koszty odpraw dla nauczycieli, ale i koszty zatrudnienia nauczycieli na zastępstwa.