- Tablice powinny trafić do szkół najpóźniej na początku nowego roku szkolnego - mówi Jacek Foksiński, sekretarz miasta.
Golub-Dobrzyń zakwalifikował się do wojewódzkiego programu "e-Usługi - e-Organizacja". Dzięki temu już za kilka miesięcy do podstawówek na terenie miasta trafi kilkanaście zestawów interaktywnych. Będą w nich tablice, projektory i przenośne komputery z programami edukacyjnymi.
Interaktywna tablica działa jak dotykowy ekran. Nauczyciel i uczniowie mogą na niej wyświetlić film, czytankę - wszystko, co przyjdzie im do głowy, a znajduje się w pamięci komputera.
Ale można też na niej pracować tak, jak na zwykłej tablicy. Tyle, że nie trzeba nic wymazywać - zawartość tablicy można od razu zapisać, wydrukować i rozdać uczniom. Nic dziwnego, że nauczyciele i uczniowie nie mogą już się doczekać nowości.
- Cieszę się, że takie zestawy trafią do naszej szkoły - mówi Marek Bielecki, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Golubiu-Dobrzyniu. - To na pewno ułatwienie dla nauczycieli i atrakcja dla dzieci.
Do miasta trafi najprawdopodobniej 12 zestawów - chociaż klas 1-3 w podstawówkach jest więcej. Program "e-Usługi..." zakłada jednak, że tablice interaktywne trafią tylko do tych klas, które mają własną salę. - Chcemy, by 9 zestawów trafiło do Szkoły Podstawowej nr 2, a pozostałe trzy tablice - do "Jedynki" - wyjaśnia Jacek Foksiński. - Nie spełniamy warunków, by ubiegać się o więcej zestawów.
Interaktywne tablice już od 3 lat wykorzystują nauczyciele z "Wazówny". - Matematyka, chemia, muzyka - te zestawy pomogą uatrakcyjnić każda lekcję - mówi dyrektor szkoły, Zbigniew Winiarski.
Szkoła Podstawowa nr 2 też stawia na zdobycze nauki. Są w niej 3 pracownie komputerowe i 2 językowe - uczniowie mogą tam uczyć się angielskiego czy niemieckiego wykorzystując nagrania i słuchawki. Ale tablic interaktywnych do tej pory nie było. - Miałem plany, by wziąć je pod uwagę przy tworzeniu budżetu - przyznaje Marek Bielecki. - Ale wiedziałem, że szanse na pieniądze są minimalne, więc zrezygnowałem.
Teraz szanse rosną, bo większość kosztów poniesie Urząd Marszałkowski, który wyłoży ok. 90 tys. zł. Reszta - ok. 30 tys. zł - popłynie z miejskiej kasy. - Nie przyewidywaliśmy takiego wydatku w budżecie - przyznaje sekretarz miasta. - Ale pieniądze się znajdą, to nie ulega wątpliwości.