Grabarz, zamiast poszerzyć grób, zdecydował się na zmniejszenie trumny na oczach żałobników. – Wziął piłę i zaczął piłować – wspomina mama zmarłej dziewczynki. – Co miałem zrobić? – pyta grabarz i mówi, że nie ma za co przepraszać rodziny.
Rodzice postanowili pochować dziecko na cmentarzu parafialnym w Stykowie, gdzie grabarzem jest kościelny. To on przygotowuje grób i chowa zmarłych. Zrobieniem trumny i dowiezieniem ciała dziewczynki zajęła się firma pogrzebowa ze Starachowic.
Po mszy, trumna miała zostać złożona w przygotowanym grobie. - Próbowali ją wkładać, ale się nie mieściła. Chcieli całkowicie oderwać listwy dolne, ale mama się nie zgodziła, żeby rozbierać trumnę – mówi Iza.
Grabarz zdecydował więc o zmniejszeniu trumny. - Pomocnik grabarza poszedł po piłkę do drzewa i zaczęli po kawałku obcinać – mówi Grzegorz. - To był koszmar – dodaje mama zmarłej dziewczynki.
Mimo oburzenia żałobników, trumnę zmniejszono i „wciśnięto” ją do wymurowanej kwatery.
- Czasami się takie sytuacje zdarzają, ale trumny się nie dotyka – przyznaje Magdalena Gorycka z zakładu pogrzebowego. - Najważniejszy jest pogrzeb i rodzina. Trzeba stanąć na głowie, żeby wszystko było w porządku.
Twierdzi, że grabarz miał około dwóch godzin na poprawienie błędu. - Spokojnie mógł poszerzyć grób, bez żadnych problemów. Godzinę ciało było w kaplicy, godzinę trwała msza – wylicza.
- Z jednej strony była rozpacz, ale z drugiej gniew – mówi Grzegorz a Iza dodaje: - Przede wszystkim chciałabym, żeby nas przeprosił za to, co zrobił. A do tej pory nie padło słowo przepraszam.