- 15 grudnia 2014 roku Michał D. znieważył dyrektora zakładu karnego Jana M., nazywając go w pisemnej skardze "osobą, którą powinno się pokazywać jako przykład nieudolności, faszyzmu, rasizmu i antysemityzmu" - prokurator odczytała zarzuty z aktu oskarżenia przeciw Michałowi D.
Sędzia zwróciła się do D. z pytaniem, czy zamierza zadać jakieś pytania świadkowi.
Czytaj: Michał D. twierdzi, że stał się ofiarą rasizmu, ale to on jest oskarżony
- Czy wie pan, co to jest żywność koszerna? - D. zwrócił się do stojącego przy pulpicie świadka. - Czy pamięta pan orzeczenie Sądu Rejonowego w Warszawie, który w mojej sprawie wydał orzeczenie, że powinienem być żywiony zgodnie z zasadami religii? - pytał D., który deklaruje, że jest ortodoksyjnym żydem. Dyrektor odpowiedział krótko.
- Nie wiem, co to żywność koszerna. Co do orzeczenia sądu, w czasie, kiedy D. odbywał karę w Potulicach, w zakładzie było 1300 osadzonych. D. był jednym z nich - dyrektor dodał: - W więzieniu nikt nie umrze z głodu. Jeśli ktoś nie je mięsa, może jeść ziemniaki.
Michał D. zapytał również, czy dyrektor pamięta, kiedy groził D. - Chodzi o słowa, że "mnie dojedzie" - doprecyzował więzień.
- Nie zrobiłem tego - powiedział dyrektor zakładu.
Michał D. spędził w więzieniach ostatnich sześć lat. Większość w związku z wyrokami za oszustwa. Prokuratura zarzuca mu 11 czynów; dotyczą obrażania funkcjonariuszy służby więziennej w Potuli-cach. - Owszem, przyznaję się do tych zarzutów, ale byłem poniżany, gnębiony, odmawiano mi prawa do żywności koszernej i trzymania flagi Izraela w celi - wyjaśnił D.
Do tego ostatniego zarzutu odniósł się wczoraj Wojciech D., zastępca dyrektora zakładu: - D. nie miał zgody na indywidualny wystrój celi.
Czytaj e-wydanie »