Szkoła podpisała umowę z przewoźnikiem już w lutym, ale o mały włos 23. dzieciaków z Ostrowitego nie pojechałoby na czterodniową wycieczkę w Góry Świętokrzyskie. Wczoraj rano zadzwonili do "Pomorskiej" zdenerwowani rodzice z informacją, że firma "Jantur" podstawiła niezdatny do jazdy autobus.
Chciał odwołać
W czwartek właściciel "Jantura" chciał wyjazd odwołać, bo miesiąc temu autobus brał udział w kolizji i ma niesprawne m.in. resory, a właścicielowi nie udało się go jeszcze naprawić. - Nie zgodziliśmy się na odwołanie wyjazdu. Przecież zapłaciliśmy już zaliczki za pobyt, a innego przewoźnika w tak krótkim czasie byśmy nie znaleźli. Właściciel firmy zobowiązał się w czwartek i w piątek, że podstawi inny autobus - mówi Maria Ziemińska, kierowniczka wycieczki. - Dzieci od miesięcy zbierały makulaturę, prowadziły giełdy i zbiórki, żeby zdobyć pieniądze na wyjazd - mówili nam Ryszard Mazur i Krzysztof Majer, rodzice dzieci.
Zły na jeszcze gorszy
Wszyscy przecierali oczy ze zdziwienia, gdy rano zobaczyli autobus. Policjanci, których wezwali rodzice, absolutnie nie zgodzili się na wyjazd, bo autobus był w fatalnym stanie technicznym, z wyciekami, złym stanem opon i bez legalizacji tachografu. - To nie był autobus z naszej firmy. Ktoś, nie chcę podawać nazwisk i firm, udostępnił nam go i nie wiedzieliśmy, że będzie w takim stanie technicznym - tłumaczy Janusz Jankowski, właściciel "Janturu". - Nie życzę nikomu, by znalazł się w takiej sytuacji. My zrobiliśmy wszystko, aby wycieczka się udała.
Po dwóch godzinach przyjechał następny autobus - z firmy "Pomorze", do którego ani rodzice, ani policjanci nie mieli najmniejszych zastrzeżeń. - Przepraszam rodziców, organizatorów, a przede wszystkim dzieci. Gdy wrócą z wycieczki, pojadę do szkoły i raz jeszcze przeproszę. Zobowiązuję się, że w zamian zorganizujemy jeszcze jakąś małą wycieczkę po okolicy - dodał Janusz Jankowski.